O czym jest „Preacher”? Jak sama nazwa wskazuje – o kaznodziei (Jesse Custer), który przeżywa kryzys wiary. Nie brzmi zbyt zachęcająco, prawda? A jak dodam, że jego przeszłość jest co najmniej szemrana, jego dawna koleżanka lubi sobie postrzelać do ludzi z bazooki domowej roboty, a irlandzki wampir (tak, wampir) potrafi nieźle nakopać swoim przeciwnikom? Dodam jeszcze siejącą grozę na całym świecie moc z kosmosu, która dociera do zapomnianego miasteczka w Texasie i od razu „Preacher” zaczyna intrygować.
Pierwszy odcinek to szalony roller coaster. Raz ktoś walczy w pędzącym po polu kukurydzy samochodzie, potem ktoś inny skacze z samolotu bez spadochronu. Dzieje się wiele i szybko, ale postacie są tak charakterystyczne, że nie mamy trudności w rozeznaniu się w sytuacji. Sceny walki wręcz imponują – jedne z najlepszych sekwencji,jakie ostatnio widziałam w telewizji. Jest w nich dużo z tej panelowości z komiksów (zwolnienia, aby pokazać odpowiednie ujęcie) i dzięki temu, jako widzowie, mamy więcej zabawy z takiej bijatyki, która też przestaje być typowym mordobiciem.
Oczywiście trzeba też skomentować aktorów, którzy wcielają się w postacie. Nie mogę tutaj porównać do komiksowych pierwowzorów, ale wyczuwa sie to przerysowanie postaci. Tym razem w dobrym tego słowa znaczeniu. Najbardziej wyjętym z kart komiksów wydaje się Cassidy, który jest grany przez Josepha Gilguna. Jest fantastyczny w swojej roli – gra całym sobą, ma niesamowitą mimikę twarzy, tryska brytyjskim humorem i od razu zyskuje naszą sympatię. Trochę kradnie show głównemu bohaterowi, ale o Dominicu Cooperze nie można powiedzieć złego słowa. Też jest wyrazisty w swojej roli, a po sugestywnej końcówce na pewno się rozkręci. Wspaniała jest również Tulip, w którą wciela sie Ruth Negga. Jest zadziorna, zachowuje sie nonszalancko, ale robi to w bardzo naturalny i niewymuszony sposób. Nie czuć z jej strony żadnego fałszu. Bardzo utalentowana aktorka – inne produkcje mogą tylko pozazdrościć.
Pilotowy odcinek „Preacher” mógł się podobać, ponieważ już widzimy, że ma własny, unikalny styl oraz kilku wyróżniających się bohaterów. I fabuła zaciekawia, bo niewątpliwie to dopiero preludium do bardziej konkretnej akcji. Trochę przypomina pod tym względem „Fargo” – jest dziwnie ale coś w nim jest takiego, że fascynuje, nawet jeśli serial potrafi być bardzo brutalny. „Preacher” to nie jest serial dla każdego, ale jak już się spodoba to na całego. Jest fajnie, a będzie na pewno coraz lepiej.
Źródło zdjęć: filmweb.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz