niedziela, 5 czerwca 2016

Recenzja: Preacher 1x01 (bez spojlerów)

Stacja AMC podjęła się kolejnej adaptacji komiksu. Po bijącym rekordy popularności „The Walking Dead” przyszedł czas na kolejną propozycję. Wybór padł na realizację bardzo kontrowersyjnego komiksu „Preacher”. Nie czytałam, ale po pierwszym odcinku juz mogę powiedzieć, że na pewno po zakończeniu emisji pierwszego sezonu przyjrzę się mu bliżej. I nie będzie mi przeszkadzać to, że jak na razie ten serial bardzo odbiega od oryginału. „Preacher” jest tak specyficzny i szalony, że wszystkie wersje tej historii na pewno spodobają się każdemu, kto szuka pokręconej fabuły i zaskakujących zwrotów akcji w klimacie gore.



O czym jest „Preacher”? Jak sama nazwa wskazuje – o kaznodziei (Jesse Custer), który przeżywa kryzys wiary. Nie brzmi zbyt zachęcająco, prawda? A jak dodam, że jego przeszłość jest co najmniej szemrana, jego dawna koleżanka lubi sobie postrzelać do ludzi z bazooki domowej roboty, a irlandzki wampir (tak, wampir) potrafi nieźle nakopać swoim przeciwnikom? Dodam jeszcze siejącą grozę na całym świecie moc z kosmosu, która dociera do zapomnianego miasteczka w Texasie i od razu „Preacher” zaczyna intrygować.

Pierwszy odcinek to szalony roller coaster. Raz ktoś walczy w pędzącym po polu kukurydzy samochodzie, potem ktoś inny skacze z samolotu bez spadochronu. Dzieje się wiele i szybko, ale postacie są tak charakterystyczne, że nie mamy trudności w rozeznaniu się w sytuacji. Sceny walki wręcz imponują – jedne z najlepszych sekwencji,jakie ostatnio widziałam w telewizji. Jest w nich dużo z tej panelowości z komiksów (zwolnienia, aby pokazać odpowiednie ujęcie) i dzięki temu, jako widzowie, mamy więcej zabawy z takiej bijatyki, która też przestaje być typowym mordobiciem.

„Preacher” wzbudza kontrowersje, bo głównym bohaterem jest kaznodzieja, ale również zasłynął z dużej brutalności. Już w pierwszy odcinku możemy oglądać kilka makabrycznych scen, które szokują ale też… trochę bawią. Czarny humor jest tu na porządku dziennym. I on rzeczywiście śmieszy, o ile ktoś lubi tego typu zabawę i sarkastyczne podejście do tematu.

Oczywiście trzeba też skomentować aktorów, którzy wcielają się w postacie. Nie mogę tutaj porównać do komiksowych pierwowzorów, ale wyczuwa sie to przerysowanie postaci. Tym razem w dobrym tego słowa znaczeniu. Najbardziej wyjętym z kart komiksów wydaje się Cassidy, który jest grany przez Josepha Gilguna. Jest fantastyczny w swojej roli – gra całym sobą, ma niesamowitą mimikę twarzy, tryska brytyjskim humorem i od razu zyskuje naszą sympatię. Trochę kradnie show głównemu bohaterowi, ale o Dominicu Cooperze nie można powiedzieć złego słowa. Też jest wyrazisty w swojej roli, a po sugestywnej końcówce na pewno się rozkręci. Wspaniała jest również Tulip, w którą wciela sie Ruth Negga. Jest zadziorna, zachowuje sie nonszalancko, ale robi to w bardzo naturalny i niewymuszony sposób. Nie czuć z jej strony żadnego fałszu. Bardzo utalentowana aktorka – inne produkcje mogą tylko pozazdrościć.

Pilotowy odcinek „Preacher” mógł się podobać, ponieważ już widzimy, że ma własny, unikalny styl oraz kilku wyróżniających się bohaterów. I fabuła zaciekawia, bo niewątpliwie to dopiero preludium do bardziej konkretnej akcji. Trochę przypomina pod tym względem „Fargo” – jest dziwnie ale coś w nim jest takiego, że fascynuje, nawet jeśli serial potrafi być bardzo brutalny. „Preacher” to nie jest serial dla każdego, ale jak już się spodoba to na całego. Jest fajnie, a będzie na pewno coraz lepiej.

Źródło zdjęć: filmweb.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz