BreakingCD #39
Nie zatrzymujemy się w odliczaniu kolejnych pozycji w albumowym zestawieniu Iron Maiden. Teraz miejsce 14.!
14. Killers (1981)
Nie podoba mi się płyta „Killers”, tak jak Bruce’owi Dickinsonowi. On nawet nazwał ten album „kupą gówna”. Może, aż tak źle nie jest, ale rzeczywiście ogółem nie jest to dobra płyta. Szczególnie, że została wydana po kapitalnym wydawnictwie „Iron Maiden”, więc można było się spodziewać lepszej muzyki. A tak otrzymaliśmy sporą liczbę kawałków (aż 11), ale niestety niewnoszących nic ciekawego do twórczości Iron Maiden. Jest trochę pół punkowo oraz rock&rollowo („Another life”) i hard rockowo (“Innocent Exile”). Słychać tutaj tą słynną szufladkę gatunkową NWOBHM, ale wciąż w tym staromodnym stylu. Na „Killers” znajdują się dwa niezłe instrumentalne kawałki („The Ides Of March”, „Genghis Khan”) oraz kilka piosenek spod znaku „w porządku, ale bez szału”, a mowa tu o „Murders In The Rue Morgue”, tytułowym „Killers”, nijakim „Prodigal Son” oraz super szybkim „Twilight Zone”. Zdumiewającym kawałkiem jest na pewno akustyczny „Purgatory”, który jest trudny do przetrawienia, zupełnie nie w stylu Iron Maiden.