niedziela, 27 kwietnia 2014

Kruk nadlatuje!

Zespół Kruk. Ten, który miałam zobaczyć jako support Deep Purple 15 lutego 2014 r (relacja z koncertu)… ale skutecznie powstrzymała mnie wietrzna pogoda w Soczi i przedłużająca się pierwsza seria konkursu skoków narciarskich na dużej skoczni. Ale nie zapomniałam o Kruku. Wiedziałam, że panowie grają bardzo fajnie (przed Deep Purple zrobiłam szybki rekonesans), bardzo w stylu Deep Purple, Led Zeppelin, Black Sabbath czy Uriah Heep. Czyli klasyka.

Okazja zobaczenia na żywo Kruka przyszła dość szybko (mogła przyjść szybciej gdybym zdecydowała się na koncert w CK Wiatraku w Zabrzu) – na imprezie Motoserce, czyli VI edycji akcji charytatywnej organizowanej przez miejscowy Klub Motocyklowy VC 19-78 (sama impreza jest ogólnopolską inicjatywą Kongresu Polskich Klubów Motocyklowych). Akcja obejmuje zbiórkę krwi dla potrzebujących dzieci. Wszystko to pod centrum handlowym Pogoria w Dąbrowie Górniczej.

Aura nie zachęcała do przybycia – przelotne ulewy przedzielane malowniczą tęczą na niebie. Ale cel był szczytny. A Kruk jakby miał układy z pogodą – wcelował się koncertem między dwiema porządnymi ulewami. To chyba specjalnie dla mnie, abym mogła uwiecznić coś o czym marzyłam na koncercie Deep Purple…


Teraz pluję sobie w brodę, że nie pojechałam na Kruka wtedy w lutym. Okazało się, że to nie tylko zespół, który gra w stylu Deep Purple, to także grupa fajnych, utalentowanych rockmanów. Roman Kańtoch, wokalista (tylko czemu na stronie pisze „gościnnie”?), najprawdopodobniej jest nowym wcieleniem Iana Gillana – to z jaką łatwością (albo tak mi się tylko wydaje) osiąga górne rejestry głosu (i jeszcze tak czysto!), przyprawia o ciary na plecach i autentyczny opad kopary z głuchym: „wooooow”. Piotr Brzychcy wyciskał na swoim biało-beżowym Fenderze takie solówki, że nie dziwi mnie to, że Carlos Santana powiedział mu: „Jesteś niesamowitym gitarzystą (…)”*. Na klawiszach, jakżeby inaczej, organach Hammonda (dla wtajemniczonych XB-2), z nieschodzącym uśmiechem na twarzy flirtował z publicznością Michał Kuryś. Skrzyżowanie Jona Lorda z Rogerem Gloverem (ta bandanka!) normalnie. Na basie pomykał sobie Krzysiek Nowak, a za barykadą perkusji szalał Darek Nawara. Niezwykłe jest to, że od Kruka bije ze sceny bardzo pozytywna energia, chemia między muzykami przypomina jak żywo Deep Purple. A propos DP… marzyło mi się aby na koncercie w Spodku zagrali Child In Time, jeden z moich ulubionych utworów, ale set lista już go nie obejmuje (i trudno jest mi sobie wyobrazić Gillana śpiewającego ten numer). Za to Kruk spełnił moje marzenia – szybko złapałam za komórkę, bo czułam, że to będzie COŚ. Prawie 8 minut z wyciągniętą ręką, ale warto było! Kapitalny cover, musicie to obejrzeć (no cóż, jakość dopuszczalna, ale to tylko Samsung Trend):


Jestem pod wrażeniem tego zespołu. Chyba nawet większym niż Chemia (ale oni jeszcze pokażą moc!). Kruk ma wszystko: fenomenalnego wokalistę, doskonałego gitarzystę, charakterystycznych: klawiszowca, basistę i perkusistę. Wizerunkowo… bardzo przystojne chłopaki (mogą łamać kobiece serca; nie zawahałabym się powiesić ich plakat na ścianie… gdybym miała ścianę). Są też bardzo żywiołowi na scenie (Roman Kańtoch wywija tym statywem niczym rycerz Jedi świetlnym mieczem) i roztaczają wokół siebie pozytywną aurę radości z występu. No i muzycznie – niby oldskulowe organy Hammonda przywołujące ducha lat 70tych, ale mimo to brzmią świeżo i bardzo klasycznie. Trudno teraz szukać takich zespołów, które grają klasycznego hard rocka czy heavy metal spod znaku NWOBHM i nie są starymi dziadkami (ja tu się z nikogo nie naśmiewam, ja uwielbiam moje kochane stare dziadki z Deep Purple). Tylko najwidoczniej nie ma zbyt dużego zapotrzebowania na tradycyjnego hard rocka… a sam zespół jeszcze nie nagrał „przełomowej” płyty w swojej karierze. Jasne, że Kameleon, W zamyśleniu czy It Will Not Come Back są bardzo fajne, ale chyba jeszcze to nie to. Czegoś brakuje? Hitu? Większej promocji? Najprawdopodobniej bazy fanów...

Szczerze życzę Krukowi ustabilizowania składu (bierzcie Romana!), nagrania przełomowej płyty, dzikiej promocji w Trójce i Antyradiu i wspaniałej trasy koncertowej (najlepiej zagranicznej, bo w Polsce ludzie nie doceniają rocka i metalu). Będę wyglądać koncertów w okolicy! Bo jest moc!


*hahah, też potrafię czytać ze strony internetowej tak jak pan prowadzący imprezę Motoserce (bez sarkazmu tutaj – przygotował się porządnie! Zero ignorancji). Zacytuję całą historię (bo ja uwielbiam takie ciekawostki):
„(…) 3 sierpnia [Kruk] ponownie pojawia się już na 7. edycji Festiwalu Legend Rocka w Dolinie Charlotty otwierając koncert Carlosa Santany. Podczas występu zespołu sam mistrz Carlos Santana przeszedł przez cały amfiteatr do zespołu na scenę, kierując przy tym do Piotra słowa ‘Jesteś niesamowitym gitarzystą. Musiałem zejść i Cię zobaczyć.’ Pracujący z nim od 10 lat ochroniarze nie pamiętają, by kiedykolwiek zachowywał się w ten sposób. Również po swoim koncercie Carlos Santana odwiedza garderobę Kruka by pogratulować muzykom i podpisać Piotrowi gitarę.”
Źródło: http://www.kruk.art.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz