wtorek, 2 stycznia 2018

Filmowe podsumowanie 2017 roku

Co prawda rozpoczął się już 2018 rok, ale warto jeszcze na moment zerknąć do poprzedniego, gdzie w kinach mogliśmy oglądać wiele bardzo dobrych filmów. Postanowiłam podsumować 2017 rok tworząc ranking produkcji, które miałam okazję obejrzeć na dużym ekranie*.




Czytając podsumowanie musicie pamiętać o kilku rzeczach, dlaczego wygląda on tak, a nie inaczej. Przede wszystkim kolejność wynika z mojej subiektywnej oceny łączącej to jak bardzo mi się dany film podobał z jego jakością. Dlatego też niektóre słabsze produkcje są wyżej od tych technicznie lepszych, ponieważ po prostu sprawiły mi większą frajdę. Kilka filmów znalazło się też nadspodziewanie wysoko, ponieważ potrafiły się wyróżnić jakimś czynnikiem, który mi zaimponował. Natomiast inne tytuły padły ofiarą mojego rozczarowania z powodu zbyt wysokich oczekiwań.

*przyznaję, że dwa tytuły nie obejrzałam w kinie.

A zatem zapraszam do filmowego podsumowania 2017 roku!

22. Assassin’s Creed

Zapowiadało się naprawdę dobre widowisko oglądając zwiastuny. Wyglądało na to, że powstał film na podstawie słynnej gry, który w końcu zadowoli zarówno graczy, jak i zwykłych widzów. Tak się nie stało, bo zawiodło wykonanie, gdzie fabuła nie wciągała, historia momentami wydawał się niedorzeczna, w wyniku czego aktorzy grali nijako, ponieważ nie potrafili się wczuć w swoich bohaterów (nawet Michael Fassbender…). Na szczęście w „Assassin’s Creed” obejrzeliśmy kilka robiących wrażenie scen (Skok Wiary!), efektowny parkour po średniowiecznym mieście, a także świetne walki wręcz. Stroje również prezentowały się pięknie. Jednak nie zmienia to faktu, że film nie wywoływał żadnych emocji, a potencjał fabularny na dobre kino akcji nie został wykorzystany. Niestety „Assassin’s Creed” rozczarował. Szkoda.


21. Szybcy i wściekli 8

Głupio się przyznać, ale ósma część „Szybkich i wściekłych” to dopiero pierwszy film z tej serii, jaki obejrzałam. Nie pasjonuje mnie kino sensacyjne z pościgami i wyścigami ulicznymi, więc czemu (dopiero) teraz zdecydowałam się wybrać do kina? Najzwyczajniej w świecie zachęcił mnie szalony zwiastun, a także byłam w odpowiednim nastroju, żeby zobaczyć widowiskową, napakowaną efektami specjalnymi, dynamiczną akcję pozbawioną ambitnej fabuły. Poszłam do kina, aby po prostu dobrze się bawić. I faktycznie z takim pozytywnym nastawieniem nie raziła mnie absurdalność wydarzeń i głupota filmu, który przyniósł dużo fajnej rozrywki. I nawet muzyka, która zupełnie nie jest w moim guście mi się podobała, ponieważ została dobrze dobrana. Nie żałuję, że poszłam do kina na „Szybkich i wściekłych 8”, a nawet zachęcili mnie, aby nadrobić poprzednie części. Może też się będę tak dobrze bawić?

20. La La Land

Bardzo lubię musicale, więc do kina szłam z dużymi oczekiwaniami, że zobaczę film godny Oscarów, a na tamtą chwilę był nominowany w aż 14 kategoriach. Niestety „La La Land” nie przypadł mi do gustu. Historia była nudnawa, choć nie tak przewidywalna, jak można przypuszczać, a piosenki też nie podbiły mojego serca. Na pochwałę na pewno zasługuje Emma Stone, która dostała Oscara za rolę Mii. Zagrała fenomenalnie i absolutnie zasłużyła na tę nagrodę. Myślę, że ten film ma swój urok i magię, gdzie kluczową rolę odegrała muzyka i świetna choreografia, ale wydawało mi się to wszystko nazbyt bajkowe i disneyowskie. Możliwe, że ten film nie podobał mi się dlatego, że nie lubię jazzu. Albo też dlatego, że nie lubię Goslinga, który jest słabym aktorem oraz śpiewakiem i zawsze ma to samo maślane spojrzenie, które akurat idealnie pasowało do „Blade Runnera 2049”. Po prostu „La La Land” mnie nie porwał i nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. I z bólem muszę napisać, że ten film jest po prostu przereklamowany.

19. Ghost in the Shell

Zacznę od tego, że „Ghost in the Shell” wcale nie jest filmem lepszym od „La La Land”, a znalazł się o oczko wyżej, ponieważ uważam, że jak na adaptację anime, czyli cholernie trudnej sztuki do przeniesienia na duży ekran do formatu live-action, jest filmem udany. Co prawda nie udało się mu uchwycić filozoficznego, głębszego wymiaru tego cyberpunkowego arcydzieła, ale pod względem akcji i efektów specjalnych dało się poczuć ducha pierwowzoru. Nawet Scarlett Johansson nieźle wcieliła się w Major, więc pominęłabym kwestię white-washingu. Tylko, że pod względem fabularnym „Ghost in the Shell” po prostu nudzi. Mimo wszystko szanuję ten film za to, że nie zniszczył klimatu oryginału, jak to się już wielu poprzednikom porywającym się na podobny krok niechlubnie zdarzyło.


18. Liga Sprawiedliwości

Powiem szczerze, że idąc do kina nastawiałam się na totalnego gniota, podobnego do „Batman vs Superman”. I okazało się, że „Liga Sprawiedliwości” wcale nie jest taka zła! Co prawda jak zwykle główny złoczyńca (Steppenwolf) i jego motywacje były idiotyczne i nie wywoływał żadnych emocji, ani poczucia zagrożenia, że świat rzeczywiście jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie i trzeba aż sześciu superbohaterów i Alfreda, aby go pokonać, ale… film mi się podobał! Niektórzy mogą narzekać, że długo trzeba było czekać, aż akcja nabierze tempa i wszystko się rozkręci, ale właśnie to mi się w tym filmie najbardziej podobało – formowanie ekipy. Przyjemnie oglądało się tworzące się relacje między superbohaterami, ponieważ do tego bardziej poważnego tonu uniwersum DC w opozycji do Marvela, dodano trochę humoru, który wcale nie był taki wymuszony. Poza tym Ben Affleck w roli Batmana przekonał mnie do siebie, bo jego bohater już nie był taki spięty i naburmuszony, ponieważ rozruszał go dowcipkujący The Flash (w tej roli bardzo dobry Ezra Miller). Swoją urodą znowu czarowali Superman (Henry Cavill) i Wonder Woman (Gal Gadot) – ich zawsze przyjemnie się ogląda w akcji. Ligę uzupełnili Aquaman (niezły Jason Momoa) i Cyborg (średni Ray Fisher), którzy co prawda raczej pozostali w cieniu wyżej wymienionych, ale udanie uzupełnili pozostałych superbohaterów. Finałowa walka też była widowiskowa, choć nie wciskała w fotel. I na szczęście obyło się bez głupich pomysłów scenarzystów spod znaku „Marthy”. Może „Liga Sprawiedliwości” nie jest ambitnym filmem, ale na pewno dostarcza fajną rozrywkę i przede wszystkim znacznie lepszą od kiepskiego „Batmana vs Supermana” z irytującym Lexem Luthorem (Jesse Eisenberg).

17. Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Należę do osób, które VIII Epizod bardzo rozczarował. Przede wszystkim dlatego, że nie poczułam Mocy oglądając ten film. Fabuła niestety mnie wynudziła, a różne nowości wprowadzone do uniwersum „Gwiezdnych Wojen” na pewno na papierze w scenariuszu prezentowały się ekscytująco, ale zawiodło wykonanie. „Ostatni Jedi” mają kilka fajnych momentów, ale można je wymienić na palcach jednej ręki. Minusów jest niestety znacznie więcej (Leia!). Możliwe, że miałam zbyt wysokie oczekiwania względem tego filmu (miałam nadzieję na rozwiązanie kilku dręczących tajemnic, a tylko częściowo mnie usatysfakcjonowały), dlatego mi się on nie spodobał. Mimo, że emocje już opadły po premierze, to zdania nie zmieniłam, że „Star Wars: The Last Jedi” jest po prostu słabą produkcją. I niestety, ale na ostatnią część trylogii nie będę czekać z niecierpliwością.


16. Split

„Split” to solidny, dobry thriller, w którym M. Night Shyamalan wrócił do formy. Ale żeby w pełni zrozumieć produkcję tego słynnego reżysera i poczuć to mocne zaskoczenie trzeba jednak wcześniej obejrzeć film „Niezniszczalny”. Wtedy faktycznie robi kolosalne wrażenie. A nawet bez tej wiedzy „Split” trzyma w napięciu cały czas. I oczywiście nie można zapomnieć o fantastycznej grze Jamesa McAvoya, który wciela się w kilka postaci na raz. Niesamowity aktor! Film, jak najbardziej wart uwagi!




15. Strażnicy Galaktyki vol. 2

Druga część „Strażników Galaktyki” może nie rozczarowała mnie na taką skalę jak „Ostatni Jedi”, ale nie przyniosła tyle frajdy ile powinna. Pierwsza połowa filmu trochę nudzi, ale na szczęście później się rozkręca i można dać się ponieść tej galaktycznej przygodzie i dramatycznej walce. Mimo to z kina wyszłam z lekko mieszanymi uczuciami, ponieważ liczyłam na dobrą zabawę i pełen zachwyt, a w sumie poprawił mi tylko humor. Nawet muzyka tym razem, aż tak nie wpadła mi w ucho. „Strażnicy Galaktyki vol 2.” to wciąż bardzo sympatyczna, zabawna produkcja, ale jednak gorsza od jedynki. A niska pozycja wynika tylko z tego, że liczyłam na coś więcej.


14. Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara

Moda na piratów trochę już przemija, m.in. dlatego, że seria filmów „Piratów z Karaibów” też przestała zachwycać. Na szczęście „Zemsta Salazara” odzyskała lekkość i pogodność pierwszych dwóch filmów, dzięki czemu produkcję Disneya ogląda się z przyjemnością. Johnny Depp w roli Jacka Sparrowa wciąż bawi, a nowe postacie też nieźle się sprawdzają (Javier Bardem też dał radę). Oczywiście można zarzucić piątej części franczyzy, że jest pełna dziur fabularnych czy logicznych, ale jakby przymknąć na nie oko i dać się porwać tej pirackiej, szalonej przygodzie to „Zemsta Salazara” przynosi dobrą, widowiskową i emocjonującą rozrywkę. Nie obiecywałam sobie przed seansem niczego, a wyszłam z kina zadowolona, że udało mi się znowu obejrzeć Jacka w akcji na dużym ekranie, który jednak potęguje pozytywne wrażenia.

13. To

Choć „To” podobało mi się trochę mniej niż „Strażnicy Galaktyki vol. 2” to doceniam ten film za oddanie ducha książki Stephena Kinga. Należy pochwalić równie kapitalny casting młodych aktorów, którzy napędzali całą historię. A Bill Skarsgård w roli Pennywise’a to mistrzostwo świata! Choć trzeba oddać ludziom od make-upu, że też odwalili kawał dobrej roboty. Co prawda film jest długi, jak na horror to ogląda się go z rosnącą ciekawością, emocjami i bijącym sercem, że zaraz coś zaatakuje naszych bohaterów. Oczywiście wspaniale został też oddany klimat filmów lat 80. Szkoda tylko, że „To” to bardziej kino familijne czy komedia dla młodzieży niż horror, ale rozrywkę niewątpliwie dostarcza.


12. Baby Driver

Co tu dużo mówić… „Baby Driver” to świetny film akcji ze znakomicie dobraną muzyką, który dostarcza sporo rozrywki. Mamy widowiskowe, ale bardzo realistyczne pościgi samochodowe, które zapewniają dreszczyk emocji, a także dużo humoru i wciągającą, nieskomplikowaną fabułę. Warto się zapoznać z tym tytułem, bo zapewnia dużo dobrej zabawy!







11. Uciekaj!

„Uciekaj!” to jeden z tych obrazów, w których przez ponad połowę filmu człowiek zastanawia się, o co tutaj chodzi, żeby nie powiedzieć wprost: „co tu się do cholery odwala?!”. Co ciekawe, atmosferą wydarzeń bardzo mi przypomina „Dziecko Rosemary” i narastającą paranoję, że coś tutaj jest zdecydowanie nie tak. Klimat tajemnicy, uczucie ciągłej obserwacji i wspaniałe aktorstwo są siłą tego filmu. Tylko końcówka leciutko rozczarowuje, bo niektórych rzeczy łatwo się domyślić, a rozwiązanie pewnych zagadek też w pełni nie satysfakcjonuje. Mimo to „Uciekaj!” jest świetną, mocną produkcją, której dziwność i niepokojący nastrój potrafią zafascynować. W końcu powstał film, który straszy samym klimatem grozy wciskającym w fotel, a nie potworami, tryskającą krwią czy innymi duchami.

10. Kong: Wyspa Czaszki 

„Kong: Wyspa Czaszki” znalazł się tak wysoko w rankingu podsumowującym 2017 rok, ponieważ najzwyczajniej w świecie film mi się bardzo podobał. Szczególnie pod względem wizualnym, bo oczywiście fabularnie jest głupiutki i pozbawiony jakiejkolwiek głębi. Ale najważniejsze w tej wysokobudżetowej produkcji jest to, że potrafi wciskać w fotel, dzięki brawurowej akcji, która jest niezwykle widowiskowa. Efekty specjalne zachwycają, dzięki czemu Kong staje się bardziej majestatyczny, niebezpieczny i potężny. A co najważniejsze – ta wielka małpa budzi grozę i respekt! Jeszcze jakby twórcy tchnęli w główne postacie tyle samo życia, aby nie były tak rażąco jednowymiarowe, to „Kong…” byłby znacznie lepszym filmem. Ale i tak dostarcza mnóstwo rozrywki, humoru, bardzo dobrej muzyki i kapitalnych ujęć, które radują oczy.


9. Wonder Woman

Nareszcie kino doczekało się silnej kobiecej postaci! Gal Gadot w roli Wonder Woman jest doskonała – gra świetnie, emanując pewnością siebie i kobiecą energią, a także cudownie prezentuje się w stroju swojej superbohaterki. Ale jak to zwykle bywa w komiksowych filmach, złoczyńca znowu zawiódł i nie wywoływał żadnych emocji (możliwe, że moja niechęć do Davida Thewlisa dała o sobie znać w tym wypadku), a ludzie odpowiedzialni za efekty specjalne też nie do końca podołali wyzwaniu. Natomiast sama historia, wypełniona niezłym humorem, wciągała od początku do końca. Nawet można było się wzruszyć w końcówce! Dodatkowo imponowały efektowne sceny walk i bitew. „Wonder Woman” to naprawdę dobry film z niegłupią fabułą (żadna „Martha” się tutaj nie pojawia!), gdzie kobieta też potrafi widowiskowo skopać przeciwnikom tyłki, aż się kurzy! Brawo DC!

8. Najlepszy

Rzadko oglądam polskie filmy w kinie, ponieważ po prostu nie cierpię polskiej kinematografii, ale czasem trafiają się takie perełki, które mam ochotę obejrzeć na dużym ekranie, jak choćby „Najlepszy”. To przejmująca historia walki z nałogiem, własnymi demonami i hartu ducha z domieszką wątku sportowego. To ciężki dramat, ale opowiedziany mądrze i dojrzale. Nie brakuje również mocnych i wzruszających momentów. Z kolei Jakub Gierszał znowu daje popis swoich aktorskich umiejętności i wielkiego talentu. „Najlepszy” jest filmem godnym polecenia!

PS. Pamiętajcie, że jeżdżąc po ciemku rowerem ubieramy kamizelki odblaskowe, zapalamy światełka i nosimy odblaski! Główny bohater o tym zapomniał i skończyło się to dla niego nieprzyjemnie…

7. Zombie Express

Jak sama nazwa wskazuje jest to film rozgrywający się podczas apokalipsy zombie. Koreański, finezyjnie nazwany przez polskiego dystrybutora, „Zombie Express” nie znalazł się przypadkowo na tak wysokim miejscu w rankingu podsumowującym 2017 rok. Jest to kapitalny, klimatyczny horror, który trzyma w napięciu od początku do końca, ponieważ akcja pędzi niczym… pociąg ekspresowy. Chwile grozy wciskają w fotel i zapierają dech w piersiach. Ale przede wszystkim film niezwykle emocjonuje i to nie tylko wtedy, gdy pasażerowie walczą o życie z krwiożerczymi zombiakami. Najbardziej szokuje mnie w „Zombie Express” to, że nawet potrafi… wzruszyć! Autentycznie. Poza tym warto zwrócić uwagę na rozmach i imponujące efekty specjalne filmu. Jeśli szukacie stojącego na wysokim poziomie, dynamicznego horroru z dobrze zarysowaną ludzką stroną to po obejrzeniu koreańskiej produkcji nie będziecie zawiedzeni!

6. Blade Runner 2049

Druga część „Łowcy Androidów” to jeden z niewielu sequeli w historii kina, który nie bazuje na sentymentalizmie, powtórce z rozrywki z przewodnią zasadą „więcej, szybciej, lepiej” i chęci zarobku na znanym tytule. To ambitny powrót do futurystycznego, ponurego świata, który stworzył 35 lat temu Ridley Scott. Denis Villeneuve nie tylko zachował klimat pierwszej części, ale również rozwinął fabułę, technologię, zachowując przy tym filozoficzną naturę tego dzieła sprzed lat. „Blade Runner 2049” to nie jest zwykły film. To obraz, który ma swój styl i niepowtarzalne piękno. To wizja artystyczna, która potrafi zachwycić. Nawet Ryan Gosling podołał zadaniu, ale głównie dlatego, że jego maślany wzrok i kamienna twarz idealnie nadawały się do tego typu roli. „Blade Runner 2049” to inteligentna i ambitna rozrywka, która jest skierowana do świadomego i otwartego widza. Czy można nazwać ten film arcydziełem? Nie byłoby w tym stwierdzeniu żadnej przesady! Spytalibyście się dlaczego nie jest wyżej w rankingu? Po prostu ten film ani mnie nie powalił na kolana, ani mnie nie uwiódł.

5. John Wick 2

„The Man, The Myth, The Legend”, czyli John Wick powrócił i to w jakim stylu! „John Wick 2” znowu szokuje brutalnością, imponuje dynamiką efektownej akcji i do tego bawi czarnym humorem. I jeszcze ołówek poszedł w ruch! To totalna jazda bez trzymanki, która fascynuje. W normalnych okolicznościach niezniszczalność i perfekcyjna skuteczność głównego bohatera raziłaby po oczach, ale to właśnie te cechy napędzają ten thriller. Keanu Reeves znowu daje popis, demonstrując swoje przygotowanie fizyczne do roli. Niesamowite jest to, że po tak dużej dawce, czasem wyjątkowo makabrycznego zabijania, aż wyje się o więcej, ponieważ końcówka tak nastraja na kolejną część. „John Wick 2” to mocna, męska rozrywka. Jeden z moich ulubionych filmów 2017 roku!


4. Spider-Man: Homecoming

Poznaliśmy nowego Spider-Mana już w „Kapitanie Ameryce: Wojnie Bohaterów”, a teraz przyszedł czas na solowy występ Pajączka. I doczekaliśmy się naprawdę świetnego filmu z tym bohaterem! Tom Holland wniósł do „Spider-Man: Homecoming” powiew świeżości i lekkość dzięki swojej młodzieńczej energii. W marvelowskiej produkcji nie brakuje humoru i widowiskowej akcji popartej świetnymi efektami specjalnymi. W końcu też komiksowy film doczekał się niezłego czarnego charakteru! Michael Keaton chyba lubi grać skrzydlate postacie, ale najważniejsze, że w swoich rolach jest znakomity. I w tym przypadku też tchnął trochę życia w Vulture, który nabrał nieco głębi. Dobrze też, że Robert Downey Jr. jako Tony Stark nie skradł show głównym bohaterom tylko z wyczuciem uzupełniał historię kształtującego się młodego superbohatera. „Spider-Man: Homecoming” daje mnóstwo frajdy, a moje wysokie oczekiwania wobec tej produkcji zostały spełnione. Na takiego Spider-Mana czekaliśmy!


3. Thor: Ragnarok

Zwiastun „Thor: Ragnarok” zapowiadał mnóstwo dobrej zabawy podczas oglądania seansu i faktycznie nie zawiódł pod tym względem. W trzeciej części przygód „Thora” twórcy postawili na luz i humor tak, aby dostarczał jak najwięcej rozrywki. Bardziej kolorowa strona wizualna (z kapitalnymi efektami specjalnymi) sprawdziła się idealne, żeby osiągnąć ten pozytywny klimat. Co ciekawe tym razem Loki został zepchnięty nieco w cień, aby Thor w nowej fryzurze mógł błyszczeć jako główny bohater. Bardziej inteligentny Hulk w końcu zyskał sobie trochę sympatii u starszych widzów, a drugoplanowe postacie idealnie uzupełniły całą historię (Jeff Goldblum oraz Taika Waititi użyczający głos Korgowi). I oczywiście nie można zapomnieć o wspaniałej Cate Blanchett w roli czarnego charakteru! Co prawda Hela jest typowym, jednowymiarowym złoczyńcą, ale aktorka nadała swojej postaci wyrazu i charakteru. Nie wspominając, że prezentowała się w kostiumie przepięknie, seksownie i drapieżnie. A do tego okazała się potężnym przeciwnikiem dla naszych superbohaterów. Odmieniony „Thor: Ragnarok” zaskoczył mnie bardzo pozytywnie! Bawiłam się doskonale podczas seansu!


2. Logan: Wolverine

Wszyscy miłośnicy X-Menów czekali na film „Logan: Wolverine” w napięciu, ponieważ miało to być pożegnanie Hugh Jackmana z rolą tego cieszącego się ogromną popularnością superbohatera. Zadanie nie było proste, ale dzięki temu, że produkcja z założenia miała otrzymać najwyższą kategorię wiekową, to twórcy mogli wykorzystać cały potencjał drzemiący w tej postaci. Imponuje w filmie dojrzałość historii, a ponura atmosfera pogłębia jej depresyjny charakter. Kilka scen wciska w fotel swoją makabrycznością – w końcu Wolverine nie musiał się powstrzymywać! Co prawda główny czarny charakter, jak zwykle był bezbarwny i nijaki, ale tak naprawdę bardziej chodziło o relacje Logana z Laurą (fantastyczna Dafne Keen!) oraz schorowanym Charlesem w świecie bez mutantów. Emocji i wzruszeń w „Logan: Wolverine” nie brakowało, a efekty specjalne potrafiły czasem pozytywnie zaszokować (X-24!). Jednak da się stworzyć film w poważnym tonie na podstawie postaci z komiksu! To naprawdę godne pożegnanie Hugh Jackmana z Wolverinem, a twórcom należy się wielki szacunek za spełnienie oczekiwań fanów wobec tej produkcji!


1. Dunkierka

Fenomenalny film o ewakuacji alianckich żołnierzy z plaży w Dunkierce. Produkcja trzyma w napięciu przez cały czas, dosłownie wbija w fotel i zapiera dech w piersiach. Niesamowita muzyka i ciągłe tykanie zegara w tle potęguje uczucie niepokoju i strachu, że lada moment stanie się coś złego. Co prawda trzeba się bardzo mocno skupiać, aby zrozumieć całość fabuły, która jest pokazywana z trzech perspektyw rozgrywających się w różnych odstępach czasowych, ale to stanowi tylko o specyfice i pewnego rodzaju uroku tego przejmującego filmu. Jak widać nie potrzeba hektolitrów krwi, aby ukazać dramat wojny we wstrząsający i zapadający w pamięć sposób. W mojej opinii „Dunkierka” to najlepszy film 2017 roku!


I to by było na tyle! „Król rozrywki” oraz „Jumanji” zostaną uwzględnione w rankingu za 2018 rok, ale niestety już na nowym blogu…

Źródło zdjęć: filmweb.pl oraz imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz