środa, 14 marca 2018

BreakingWeek #5

Breaking Week #5

Dawno nie pisałam BreakingWeek, a przecież to fajny sposób na dzielenie się muzyką oraz skomentowanie nowych piosenek. Tym razem jednak podsumowuję miesiąc, a nie tydzień, ponieważ dawno nie pisałam tego bloku, a o kilku utworach miałam parę zdań do napisania. Zaczynamy!

Jonathan Davis - What It Is 

Co prawda początek utworu w dziwy sposób kojarzy się z „Dream on” Aerosmith, ale po chwili już wodze przejmuje niesamowity Jonathan Davis ze swoim niepowtarzalnym głosem. Dawno żadna piosenka nie wywołała we mnie takich melancholijnych emocji, co „What it is”. Ciężko w obecnych czasach znaleźć kawałki, od których bije taka siła przekazu i autentyzmu. Ta piosenka sięga głębiej, aż do samej duszy i ukrytych uczuć. Jestem pod wielkim wrażeniem „What it is” i teraz nie mogę się doczekać solowego albumu Davisa!



Shinedown – Devil

Panowie z Shinedown trzymali fanów przez kilka dni w niepewności udostępniając dziwne grafiki w mediach społecznościowych. Ale w końcu się doczekaliśmy nowej piosenki z nadchodzącej płyty. Przyznam, że kawałek wciąż nie robi na mnie wielkiego wrażenia, ale też nie czuję się rozczarowana. W gruncie rzeczy jest mi on obojętny, ale im częściej go słucham tym bardziej mi się podoba. Jest w nim moc, zgodnie z zapowiedzią zespołu, że będzie to ciężki album. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tego nowocześniejszego brzmienia Shinedown, ale przynajmniej w „Devil” nie ma zbędnych dźwięków, jak to było na przeciętnym „Threat to Survival”. Podoba mi się też w tym kawałku linia basu. Jasne, że nie ma w niej nic nadzwyczajnego, ale wyróżnia się w przyjemny sposób. Dodam jeszcze, że teledysk do piosenki też nie przypadł mi za bardzo do gustu. Może to kwestia tej dziwnej fryzury Brenta Smitha… 


Godsmack - Bulletproof

„Bulletproof” odsłonił nam szeroko zapowiadane nowe oblicze Godsmack. Ta nowa twarz wydaje się być wyjątkowo radiowa i komercyjna. Zmieniło się brzmienie na bardziej nowoczesne, a sama piosenka jest po prostu łatwiejsza w odbiorze. I choć kocham tą charakterystyczną surowość brzmienia Godsmack, które zawsze przywodzi mi na myśl muzykę przełomu wieku oraz czasy popularności grunge’u i naprawdę chciałabym ponarzekać na „Bulletproof” to… nie potrafię. Kawałek mi się podoba. Jednak nie zaprzeczę, że działa tutaj na mnie magia głosu Sully’ego Erny, którego jestem fanką i do dziś z szerokim uśmiechem i wielką radością wspominam jego solowy koncert we Wrocławiu. Natomiast nie zaprzeczę, że Godsmack utracili swój drapieżny i energetyczny styl, biorąc pod uwagę oczywiście tylko ten jeden utwór z nadchodzącej płyty. Jeszcze nie wiem jak to wpłynie na moją opinię o tym zespole, bo album pozostaje zagadką. Poza tym intryguje mnie, jak dziecięcy chór, który można było zobaczyć na jednym ze zdjęć z Instagramu, zostanie wykorzystany w jednej z piosenek. Więc na razie ciekawość góruje nad negatywnymi emocjami. Zobaczymy, co przyniesie kolejny utwór!


Rhapsody - Holy Thunderforce

„Holy Thunderforce” to mój ulubiony utwór od Rhapsody. Symfoniczno-powermetalowy „Holy Thunderforce” pędzi niczym ziejący ogniem smok w przestworzach. Do tego jeszcze ten niesamowity, chóralny i pełen energii refren! Magia! Uwielbiam ten numer za moc i oczywiście melodyjność Luki Turilliego. Fascynuje mnie też tutaj Fabio Lione, który nie tylko popisuje się swoim wokalem o niebywałej skali, ale również ekspresyjnością. Majstersztyk!


Mystic Prophecy - Damnation And Darkness // Sky's Burning

Kilka tygodni temu, gdy w katowickim komisie płytowym zauważyłam, że na półce dostępne są starsze albumy Mystic Prophecy, który kojarzyłam tylko z tym, że jest to powermetalowy zespół, postanowiłam bliżej przyjrzeć się ich twórczości. Okazało się, że mają kilka naprawdę świetnych piosenek, które od razu zyskały moją sympatię na dłuższy czas. Na początku stycznia wydali album z coverami zatytułowany „Monuments Uncovered”, gdzie możemy usłyszeć bardzo dobre przeróbki piosenek takich jak „Hot Stuff” (Donna Summer), „I'm Still Standing” (Elton John) czy „Shadow On The Wall” (Mike Oldfield). Ale i tak nic nie przebije ich wersji „Paranoid” Black Sabbath! Tymczasem posłuchajcie „Damnation And Darkness” i „Sky's Burning”, które katuje od kilku tygodni.



Oceans of Slumber - The Decay Of Disregard

Gdy usłyszałam “The Decay Of Disregard” szczęka mi opadła z wrażenia. Zachwyciło mnie połączenie cudownego, czystego, soulowego wokalu Cammie Gilbert z deathmetalowymi brzmieniami. Jest mrocznie i klimatycznie. Kilkanaście dni temu premierę miała nowa płyta Oceans of Slumber zatytułowana „The Banished Heart” – kawał kapitalnego metalu progresywnego! Warto przesłuchać, ponieważ ich muzyka jest naprawdę nietuzinkowa. 


Keep rocking! \m/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz