wtorek, 26 września 2017

Relacja: Sully Erna we Wrocławiu! (23.09.2017, A2)

Nie od dziś wiemy, że Sully Erna to kapitalny wokalista obdarzony niezwykłą barwą głosu. W Polsce mogliśmy go już posłuchać na żywo podczas Impact Festiwal w 2015 roku, gdzie występował wraz z Godsmack. Natomiast w sobotę we Wrocławiu dał popis podczas solowego koncertu promującego jego najnowszy krążek – „Hometown Life”. To była prawdziwa dwugodzinna uczta dla ucha przy pięknych, pół-akustycznych i plemienny melodiach, wzbogacony wspaniałym kobiecym głosem gościa specjalnego europejskiego touru – Lisy Guyer.



Jako support Sully’ego Erny miał wystąpić w akustycznym repertuarze Ukeje, ale jego koncert został odwołany na kilka godzin przed głównym wydarzeniem. Choroba nie pozwoliła polskiemu wokaliście na rozgrzanie dość licznej publiczności, która zgromadziła się w Centrum Koncertowym A2. Więc przed frontmanem Godsmack stało niełatwe zadanie, aby stworzyć kameralną, ale pełną pozytywnej energii i wigoru atmosferę w krótkim czasie. Ale zanim jeszcze muzycy wyszli na scenę na rzutniku pojawiło się krótkie filmowe intro, które przykuło uwagę cierpliwie czekającej na występ publiczności. A potem się zaczęło!

Sully Erna wraz z zespołem rozpoczęli koncert od coveru „Sympathy for the Devil” The Rolling Stones, aby po chwili przejść do równie energicznego i radosnego „Can You Feel It Coming”. Te dwie piosenki posłużyły muzykom w celu rozluźnienia się i wczucia w klimat, a przy okazji przełamać pierwsze lody z publicznością. I faktycznie już na nastrojowych „Avalon” i „Take All of Me” fani dali się zauroczyć wspaniałym dźwiękom płynącym ze sceny. Z wielką mocą zabrzmiał niesamowity utwór „7 Years”, kiedy Sully Erna i Lisa Guyer zgrali swoje wokale, że aż ciarki przechodziły po plecach. Jeszcze bardziej potężnie i imponująco zabrzmiał plemienny „Sinner’s Prayer”, poprzedzony emocjonalnym „Blue Skies”, gdzie wokalista siedząc przy keyboardzie oczarował fanów swoim głosem i zaangażowaniem w piosenkę.


Pamiętam, jak podczas koncertu Serja Tankiana z orkiestrą w Sali Kongresowej w Warszawie, wokalista System of a Down zauważył, że polska publiczność, inaczej niż w innych krajach, czeka z oklaskami aż do ostatniej nuty. W A2 było podobnie – dopiero jak piosenka wybrzmiała do samego końca, fani nagradzali Sully’ego Ernę gorącymi brawami. W taki sposób doceniamy takie urokliwe kompozycje jak choćby „Don’t Comfort Me” czy „Hometown Life” z tym charakterystycznym fortepianowym motywem, który również uwielbia sam wokalista, wnioskując po jego żywiołowej reakcji na dźwięk klawiszy.

O rodzinnej, wręcz intymnej atmosferze koncertu niech świadczy choćby utwór „My Light”, gdzie na rzutniku mogliśmy oglądać stare zdjęcia i krótkie filmiki artysty ze swoją córką, która teraz już jest nastolatką. Widać było po Ernie, że piosenka sprawia mu wielką radość, która udzielała się publiczności. Emocji również nie brakowało, kiedy w dalszej części koncertu wokalista złożył hołd zmarłym muzykom śpiewając balladę „Falling to Black”, a w tle pojawiały się fotografie m.in. Layne’a Staley’a, Chrisa Cornella czy Chestera Benningtona. Dla tego ostatniego Sully Erna wykonał nawet „Crawling” Linkin Park, gdzie później przepraszał za pomyłkę, bo ciężko mu było zapanować nad emocjami. Mało kto to zauważył, bo fani byli również pochłonięci głośnym śpiewaniem słów tej znanej piosenki. Zresztą, podobnie było podczas „Nothing Else Matters”, gdzie publika też nie szczędziła gardeł, co bardzo podobało się całemu zespołowi.


W miarę upływu koncertu, napojów alkoholowych i kolejnych piosenek jak „Father of Time”, „Eyes of a Child” czy „The Departed” dystans między publicznością i muzykami się zmniejszał. Niezwykły klimat miał też melancholijny, ale obdarzony pozytywną energią utwór „Different Kind of Tears”, a także instrumentalny „Cast Out”, gdzie Erna tym razem zagrał żywiołowo na bębnach.

Nie brakowało również wesołych momentów i wzajemnych żartów na scenie (Tim Theriault i Lisa Guyer mieli zabawę z przekazywaniem piórka czołem), jak porównywanie ludzi z publiczności do znanych muzyków (Sully wypatrzył Dimebaga z Pantery). A basista, Tye Zamora, który niegdyś grywał w Alien Ant Farm (Erna z pozostałą częścią zespołu sparodiowali nawet „Smooth Criminal”), popisywał się zabawnym „tańcem” brwiami, za co został nagrodzony brawami. Ta sympatyczna atmosfera bardzo zjednywała sobie ludzi, dzięki czemu funkowo-bluesowe „Turn It Up!” rozbujało publiczność, która chętnie pstrykała palcami do rytmu. Chwilę potrwało nim muzycy wrócili na bis, ale trudno było odmówić tak głośno domagającym się fanom jeszcze kilku wspólnych chwil. Więc tak jak się koncert zaczął, tak też zakończył coverami – wspomnianym „Crawling” oraz połączonym „Dream On” z „Hey Jude”. Fani długo oklaskiwali cały zespół, ale niestety to był już koniec tego wyjątkowego wieczoru z wokalistą Godsmack.

Koncert Sully’ego Erny to jednak inny rodzaj emocji niż można doświadczyć podczas godsmackowych występów. Artysta nie tylko pokazał kawał genialnego głosu, ale również swoje wrażliwe oblicze, co świadoma publiczność potrafi docenić i szanować. Wtedy wytwarza się ta niesamowita atmosfera bliskości i jedności z ludźmi. I tak właśnie było we wrocławskim A2, gdzie również zadbano o jak najlepsze brzmienie instrumentów, co akurat w muzyce Erny jest bardzo istotną sprawą. Plemienne rytmy, akustyczne dźwięki, a czasem mocniejsza gitara sprawiały, że ten koncert był pełen życia i emocji. I nie można zapomnieć o pięknej i ponętnie poruszającej się Lisie Guyer, bez której ten występ nie robiłby takiego wrażenia. Jej głos był tutaj niezbędny, aby koncert się dopełnił, nabrał głębi, delikatności i polotu.

Warto też na koniec wspomnieć, że Godsmack pracuje nad nową płytą. Jeśli nie napotkają żadnych problemów to album trafi do sklepów w pierwszej połowie 2018 roku. A potem zespół ruszy w światową trasę koncertową, może zahaczając o Polskę, na co publiczność zareagowała bardziej entuzjastycznie niż na ewentualny powrót solowego projektu Sully’ego Erny. Malutki wokalista naprężył muskuły w zadowoleniu na tą pełną radości reakcję. Nie ważne, z którym zespołem, ale miejmy nadzieję, że powróci jeszcze do naszego kraju, bo polscy fani kochają Sully’ego i jego niezwykłą muzykę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz