piątek, 14 lipca 2017

Serialowe podsumowanie sezonu 2016/2017 (cz.1)

Niedawno rozpoczął się letni sezon serialowy, więc postanowiłam podsumować wszystkie produkcje, które oglądałam od jesieni 2016 roku aż po wiosnę, która przeciągnęła się… do czerwca. Kolejność seriali (i nie tylko!) wynika z moich odczuć, które staram się popierać obiektywnymi argumentami. Oglądam bardzo wiele produkcji, więc podzieliłam całą listę podsumowującą na dwie części. Dzisiaj poznamy miejsca 11-22, a w kolejnych dniach sprawdzimy, kto znalazł się w pierwszej 10-tce!

Ostrzegam przed spojlerami, które mogą się pojawić w niektórych ocenach – wtedy wyraźnie zaznaczę, że taka sytuacja zaistniała w danym podsumowaniu.

Zaczynamy odliczanie!



22. Prison Break: Sequel (5. sezon)

Jakby rozdawali medale za dzielność w oglądaniu beznadziejnych seriali to zdobyłam trzy złote za obejrzenie „Prison Break: Sequel”. Niewątpliwie serial powrócił do charakterystycznego stylu, gdzie akcja pędzi jak szalona, a muzyka dobrze dynamizuje wydarzenia. Powrócili również bohaterowie – w tym Michael „Majkol” Scofield zza grobu, a także T-Bag z nową ręką. Powrócił również idiotyzm tej serii, gdzie absurd goni absurd. Naprawdę szanuję „Prison Break” za pierwsze dwa sezony, ale nigdy nie przebrnęłam kolejnych, zachowując w pamięci tylko te dobre wspomnienia. To jedna z tych produkcji, która zachęciła mnie do oglądania nałogowo seriali (obok „24” i „Lost”), więc podchodzę do niej z sentymentem. Ale niestety 5. sezon to była totalna porażka. Niech Majkol i Lincoln pozostaną przy podróżowaniu w czasie, jako Captain Cold i Heat Wave, bo przynajmniej nie czuć tam wtórności, choć „DC’s Legends of Tomorrow” też nie należy do nadzwyczajnych seriali…

21. 24: Legacy

To kolejny przykład na to, że wykorzystanie formatu produkcji nie wystarczy, aby osiągnąć sukces na miarę poprzednich sezonów. Ta nowa seria idealnie pokazała, że „24” bez Jacka Bauera, to nie „24”. Choć przyznam, że Corey Hawkins dobrze spisał się w głównej roli. Jednak najwięcej zastrzeżeń mam co do jakości tego sezonu, ponieważ czułam się jakbyśmy się cofnęli o 15 lat wstecz do pierwszych serii tego serialu. Wtedy można było przymknąć oczy na pewne niedociągnięcia, ale teraz nawet nie wypada takiemu legendarnemu serialowi jak „24” opowiadać tak słabą i po prostu idiotyczną historię. Jeżeli już zdecydowano się na sezon bez Jacka, to twórcy powinni zadbać o porządny scenariusz i dodać jakieś nowinki, które nadałyby serialowi nowej jakości, a zrobiono ogromny krok w tył. Jest mi przykro z tego powodu, ponieważ „24” to jeden z moich ulubionych seriali i nawet mnie było ciężko przebrnąć przez ten sezon. Motywowało mnie jedynie zobaczenie w akcji Tony’ego Almeidy, więc miałam swoje kilka chwil radości mimo wszystko. Jednak szkoda, że telewizja niczego nie nauczyła się na błędach „Heroes: Reborn”. Trzeba szanować widzów, a nie myśleć wyłącznie o pieniądzach.

20. Outcast – 2. sezon

Pierwszy sezon był raczej rozczarowaniem, gdzie nie wykorzystano potencjału tego tytułu, a sam klimat to nie wszystko. Z kolei drugi sezon nieco się rozruszał, historia poszła do przodu, miał kilka fajnych, mrocznych momentów, ale znowu coś nie zagrało. Bardzo nierówna była ta seria. Raz można było się przestraszyć, a kiedy indziej bohaterowie postępowali bardzo dziwnie. Znowu serial zakrywał się tajemnicą, coś tam wyjaśniono, ale w sumie nie było to ekscytujące wytłumaczenie wydarzeń, jakie rozgrywały się w „Outcast”. Nie sądzę, że produkcja zostanie wznowiona na kolejny sezon szczególnie, że telewizja FOX mocno zaniedbała kampanię promocyjną tego serialu. Nie płakałabym, jeśli już nie powróci.

19. The Flash – 3. sezon (uwaga na drobne spojlery)

Początek sezonu rzeczywiście wyglądał słabo dla tego serialu. Ale później się rozkręcił, a także pojawił się nowy potężny przeciwnik dla Flasha. Na szczęście nie było powtórki z Zoomem, gdzie wyjawienie jego tożsamości w połowie serii spowodowało, że serial zaczął pikować poziomem w dół. W trzecim sezonie nie popełniono takiego błędu, a Savitar okazał się wyjątkowo trudnym i niebezpiecznym przeciwnikiem do pokonania. Przeobrażenie się Caitlin w Killer Frost także zaliczę na plus. W obsadzie pojawił się Tom Felton, którego bohater z początku irytował, ale później okazał się sympatyczną postacią. Z kolei Tom Cavanagh miał okazję zagrać kolejna wersję Wellsa i znowu wyszło mu to fantastycznie. Jeśli chodzi o odcinek musicalowy, który wzbudził wiele kontrowersji i bardzo podzielił fanów, ja oceniam go pozytywnie. Jeden komediowy epizod na cały sezon jak najbardziej jest do przyjęcia, a poza tym miało to coś z „Glee” (np. aktorów). Nie za bardzo podobał mi się finał, ponieważ był przewidywalny i pozbawiony emocji. Szkoda też, że Iris kontynuuje bycie najbardziej irytującą postacią wszechczasów, ona jest nie do zniesienia. Trzeci sezon „The Flash” był w porządku, choć moim ulubionym pozostanie pierwszy.

18. Supergirl – 2. sezon (uwaga na spojlery)

Prawdę mówiąc po drugim sezonie „Supergirl” przekonałam się do tego serialu. Jest to oczywiście młodzieżowa produkcja, więc głównie chodzi o rozrywkę, komiksowość oraz lekkość historii i mi to odpowiada. Główna postać również trochę dojrzała i stała się prawdziwą, dzielną superbohaterką. Przez cały sezon przewinęło się kilka mniej lub bardziej ciekawych wątków. Na plus zaliczę konfrontację z Daxamite’ami, wprowadzenie Supermana (brawo Supergirl za pokonanie go w walce!) i Leny Luthor, wątek miłosny z Mon-El, a nawet zrobienie z Alex lesbijki (pochwalę scenarzystów, że dobrze to rozegrali). Emocjonował również wątek Marsjan. Jednak zdecydowanie nie podobało mi się, gdy Kara wychodziła zwycięsko z potyczek ze Snapperem, bo obraża to zawód dziennikarza. Przerobienie Olsena na Guardiana też wypadło słabo, ponieważ jeszcze bardziej podkreśliło jak drewnianym aktorem jest Mehcad Brooks. Zawiódł też wątek ojca Danversów, gdzie zabrakło emocji. W pewnym momencie nawet można było zatęsknić za Cat Grant (Calista Flockhart), ale jak już się pojawiała to w pełni blasku. Najważniejsze, że sezon nie nudził, efekty specjalne prezentowały przyzwoity poziom, a niektóre walki wyglądały bardzo widowiskowo. Przyjemny, niezobowiązujący serial, który najlepiej ogląda się do obiadu.

17. Grimm – 6. sezon

Serialowi „Grimm” towarzyszyłam od samego początku. To jeden z niewielu seriali, które oglądałam przez tyle lat regularnie i od pierwszego sezonu („Gra o Tron” należy do tego grona), więc smutek mnie ogarnął, kiedy zapowiedziano jego ostatnią serię i to tylko 13-odcinkową. Ale widać było po szóstym sezonie, że budżet został zdecydowanie okrojony, więc powinniśmy być wdzięczni, że serial nie został skasowany i dano możliwość zakończenia historii. I to się udało. Jasne, że można było nieco lepiej poprowadzić fabułę, ale i tak szósty sezon przyniósł wiele emocji, zaskoczeń i szybkiej akcji. „Grimm” pożegnał się z fanami w dobrym, satysfakcjonującym stylu. Myślę, że to był najlepszy moment, aby zakończyć ten serial, bo obawiam się, że później dominowałaby tendencja spadkowa, co byłoby przykrą sprawą. „Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym”. I tak właśnie było! Dziękujemy „Grimm” za fajną, oryginalną historię!

16. Supernatural – 12. sezon

Ten serial się nigdy nie znudzi! 12. sezon zaprezentował solidną formę i dobry poziom, znowu dostarczając dużo rozrywki nawiązując radośnie do popkultury, filmów i seriali (Lucille z „The Walking Dead”!). Cieszy powrót Lucyfera (Mark Pellegrino), a smuci szokujący finał sezonu. I tak czy siak „Supernatural” nie ogląda się z przyzwyczajenia, jak inne seriale, które osiągnęły tak dużą liczbę odcinków, ale dla przyjemności. Główny wątek znowu interesował, a kolejny sezon zapowiada się równie ciekawie, szczególnie, że jeden z odcinków ma rozgrywać się w świecie… Scooby-Doo! Jak tu nie kochać tego serialu za wyobraźnię?



15. Seria niefortunnych zdarzeń – 1. sezon

Prawdę mówiąc to przed obejrzeniem serialu nie znałam książek, ani filmowej wersji „Serii niefortunnych zdarzeń”, ale po obejrzeniu zwiastuna stwierdziłam, że warto się przyjrzeć nowej produkcji Netflixa. Lubię czarny humor i dziwne, pokręcone i specyficznie opowiedziane historie, więc czułam, że to będzie coś dla mnie. Nie rozczarowałam się „Serią…”, ale też nie wciągnęła mnie jakoś przesadnie. Podobała mi się kreacja Neila Patricka Harrisa jako Hrabiego Olafa, a także ten dziwaczny klimat serialu. Ale najbardziej zaskoczył mnie twist fabularny, którego kompletnie się nie spodziewałam, dając się nabrać twórcom. Ma powstać drugi sezon „Serii niefortunnych zdarzeń” i na pewno go obejrzę, ponieważ zaczęło robić się naprawdę interesująco, a historia okazuje się bardziej skomplikowana niż można było sądzić.

14. Wikingowie – 4. sezon

Uwielbiam „Wikingów”, ale niestety czwarty sezon to jedno wielkie rozczarowanie pod względem historii i rozwoju postaci. Coraz większy rozmach bitew naprawdę imponował i to zaliczę na duży plus, ale serial praktycznie się tylko do tego sprowadził. Żal było oglądać beznadziejne wątki związane z Ragnarem, jeszcze bardziej irytowała Aslaug, a motywy związane z Lagerthą wprawiały w konsternację. Nieco świeżości wprowadzili dorośli synowie Ragnara, ale i tak ogląda się już ten serial z mniejszym zainteresowaniem i przyjemnością. Może to kwestia też mniejszej ilości charakterystycznej dla „Wikingów” muzyki komponowanej przez zespół Wardruna i Trevora Morrisa. Albo zbyt dużej ilości odcinków (20!) i twórcy kombinowali na siłę, jak zapełnić czas epizodów. Mam nadzieję, że serial w nowej serii wróci na dobry poziom, jaki prezentował w moim ulubionym, drugim, sezonie.

13. Gotham – 3. sezon (uwaga na drobne spojlery)

„Gotham” jest specyficznym serialem, gdzie pierwsze skrzypce grają złoczyńcy, którzy… zawsze jakoś powracają z martwych. I dobrze, bo dzięki temu powrócił Jerome, czyli przyszły Joker, w którego wciela się kapitalny Cameron Monaghan. Pochwalę również rolę Benedicta Samuela, który świetnie zagrał Jervisa Tetcha. W końcu też możemy oglądać w pełnej okazałości Człowieka Zagadkę, choć jego pseudo-romansowy wątek z Pingwinem należał do słabszych motywów, choć z drugiej strony nawet lekko bawił. Na pewno zupełnie nie trafiono z historią Lee i Jima Gordona, ale mroczniejsza końcówka trochę naprawiła szkody. Trzeci sezon miał swoje fajniejsze i gorsze momenty, ale to taki typ serialu, którego nie można brać za bardzo na poważnie, jak choćby „Arrow”, bo wtedy traci się całą zabawę z przerysowania sytuacji i postaci. Jednak najbardziej cieszy to, że najprawdopodobniej Bruce Wayne w kolejnej serii przywdziej kostium Batmana. Byłoby świetnie!

12. The Walking Dead – 7. sezon

Siódmy sezon „The Walking Dead” należał do Negana! Co mnie bardzo cieszy, ponieważ to moja ulubiona komiksowa postać, a Jeffrey Dean Morgan ze swojej roli wywiązuje się kapitalnie. Szkoda tylko, że sam sezon był bardzo nierówny, gdzie przeplatały się lepsze (na bazie komiksu) i gorsze odcinki (ten z sarną). Liczyłam, że mając tak solidny materiał źródłowy serial w końcu osiągnie wysoki poziom, a akcja będzie przyjemnie szokować brutalnością. Nie do końca to wyszło. Ale niektóre dodatkowe motywy, które nie pochodzą z komiksu, nawet mi się podobały (śmieciarze i kobiety z nabrzeża). Mimo wszystko trochę się rozczarowałam tym sezonem – szczególnie jego jakością w niektórych odcinkach. W każdym razie zabawa z Neganem dopiero się zaczyna, więc jest nadzieja, że w kolejnej serii będzie lepiej.

11. Iron Fist – 1. sezon

Słusznie na „Iron Fist” spadła fala krytyki za to, że w pierwszych kilku odcinkach jest nudno i nieciekawie, a sceny walk są znacznie gorsze od tych, co prezentuje „Daredevil”. Ale ten serial rozkręca się dopiero w drugiej części sezonu, gdzie robi się naprawdę interesująco. To jest zupełnie tak jak z jedną z głównych postaci. Na początku Ward Meachum (Tom Pelphrey) okrutnie irytuje, ale pod koniec staje się wręcz bohaterem całego serialu i nie da się go nie lubić. „Iron Fist” to dobra produkcja, tylko trzeba dać jej szansę i wykazać się cierpliwością, bo znajdziemy w niej kilka świetnych momentów. Aktorzy również świetnie wypadli w swoich rolach: od Finna Jonesa, Jessicę Henwick po fantastycznego Davida Wenhama. Więc nie dajcie się zwieźć krytyce na wyrost, bo ominie Was fajny serial.

ciąg dalszy nastąpi… pod tym LINKIEM.

Źródło zdjęć: filmweb.pl oraz imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz