piątek, 28 listopada 2014

Recenzja: Power of Trinity – Legorock

BreakingCD #16

Długo podchodziłam do napisania recenzji tej płyty. W głównej mierze dlatego, że nie miałam za bardzo czasu ale też nie do końca wiedziałam co o niej napisać. Może dlatego, że właściwie piszę tylko o płytach, które mi się podobają (lub próbuję się w muzyce, której nie słucham) i chcę je polecić, a jeszcze nie miałam okazji wypowiedzieć się na temat nowej płyty zespołu, który lubię i szanuję. A takim jest Power of Trinity. Ale dopiero po ponad dwóch miesiącach od premiery album mi się przegryzł, nabrałam perspektywy i się do niego przekonałam.


poniedziałek, 24 listopada 2014

Relacja: Power of Trinity w Sosnowcu! (21.11.2014r., 2doors)

Power of Trinity, 21.11.2014r., 2doors, Sosnowiec.

Przed Power of Trinity zagrali  Le Fleur i ToK. W obu zespołach na wokalu mieliśmy przedstawicielki płci pięknej. O ile Le Fleur pokazali się z dobrej strony, wokalistka Aleksandra Zasępa zaprezentowała kawał głosu, o tyle ci drudzy zanudzili na śmierć. Możliwe, że to efekt beznadziejnego nagłośnienia, ewidentnie chłopak przy konsoli nie ogarniał guziczków. Trzeba przyznać, że to był doskonały przykład różnicy między prawdziwym zespołem koncertowym, a kapelami grającymi gdzieś właśnie w takich klubikach jak w Sosnowcu. Różnica przynajmniej dwóch klas jakościowych.

Power of Trinity wydali niedawno nowy album „Legorock”, więc to naturalne, że ruszyli w trasę koncertową. Z początku zaczęli nieco nieśmiało – co oczywiście przełożyło się na ludzi (było więcej niż na Kruku, można już nawet nazwać tłumkiem w tych czterech ścianach). Ale z piosenki na piosenkę zespół się rozkręcał, publika też się rozgrzewała, bujała się, dziewczyny tańczyły do rytmu, co jakiś czas ktoś nucił pod nosem słowa. Trzeba przyznać, że raczej młodzi ludzie przyszli na koncert, 18-30 lat, plus kilka starszych osób, a nawet dwóch chłopaczków może 10-12-letnich (a jeden z nich ubranych w koszulkę Legorock pod sceną aktywnie bawił się do muzyki).

środa, 19 listopada 2014

Relacja: WinterFest w Krakowie! (15.11.2014, klub Studio)

WinterFest, 15.11.2014r., klub Studio, Kraków.

Nie zostałam wylosowana do komisji na wybory samorządowe – ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło – za to wygrałam bilet na WinterFest w krakowskim Studiu.

Festiwal rozpoczął się po 17 od Sawblade i KNoW, których nie widziałam (nie tak prosto jest się dostać do klubu i to jeszcze po ciemku). Ale już na Anti-Clone zdążyłam. W samym klubie, który taki mały nie jest (wielkość „płyty” porównywalna do Wiatrakowej w Zabrzu, ale za to mają część barową) było bardzo mało ludzi, a pod sceną była dosłownie garstka. Trochę szkoda, bo Anti-clone dali czadu. Wokalista z wymalowaną na biało twarzą i soczewkami szalał z mikrofonem, zeskakiwał do publiczności, zachęcał do śpiewania (a raczej krzyczenia) refrenu. Nawet jeden chłopak otrzymał mikrofon i pokazał kawał głosu (szacun!). Wizerunkowo świetnie się prezentowali.

Nagłośnienie było tak kapitalne – chyba najlepsze jakie dotąd słyszałam w klubie przy tak ciężkiej muzyce. I pewnie dlatego też bardzo mi się spodobali. Efektem tego było nawet wspólne zdjęcie z muzykami.

niedziela, 2 listopada 2014

Relacja: Halloween z Krukiem! (31.10.2014, Sosnowiec)

Kruk, Scream Maker, Drama: Halloween, 2doors, 31.10.2014r. (Sosnowiec)

Trójkowy tydzień: trzeci raz na Skillet, trzeci raz na Kruku (chociaż to powinien być już czwarty raz). Niezły wynik – szczególnie, że jak na razie tylko na tych dwóch zespołach i na Comie byłam więcej niż dwa razy (czy to czyni mnie groupie? haha). Raczej nie lubię opisywać koncertów klubowych (nie mówię tu o tych większych), bo… „to co się działo w klubie, zostaje w klubie” (np. nigdy nie opisałam koncertów klubowych Całej Góry Barwinków, Power of Trinity, ani Huntera). Ale mam jakieś takie poczucie większej misji, że może gdzieś tam w odległej galaktyce, uda mi się kogoś zainteresować zespołem, muzyką – absolutnie wartą wysłuchania i do tego na światowym poziomie. Dlatego i tym razem, krótko zrelacjonuję Halloweenowe koncerty w klubie 2doors w Sosnowcu. Od razu powiem, że panowie z Drama muszą mi wybaczyć, bo nie wiele ich widziałam i poza gościnnymi występami Romana Kańtocha (Now when I cry) i Piotra Brzychcy, który wykosił solówką gitarową, nie wiele ich posłuchałam i trudno mi wyrobić jakieś zdanie (poza tym, że zagrali w klimatach klasycznego heavy metalu).

Drugim zespołem supportującym Kruka był Scream Maker. Zespół, którego autorem okładki i loga jest Rosław Szaybo (ten co zaprojektował okładkę British Steel Judas Priest), producentem jest Alessandro Del Vecchio (ten od Whitesnake i Journey). Ponadto współpracowali z Jordanem Rudessem (tym od Dream Theater) oraz wydali oficjalną płytę w Chinach (oraz zagrali tam parę koncertów). Interesujące CV i ciekawostki, które wyczytałam na ulotce.

W każdym razie Scream Maker to młode chłopaki grające klasyczny heavy metal spod znaku Judas Priest, Iron Maiden, Black Sabbath, DIO. Jednak najbardziej mi się skojarzyli z tymi pierwszymi, bo wokalista –   Sebastian Stodolak nie dość, że o blond włosach (i oby tak zostało!) to jeszcze podobny głos do Roba Halforda. Z całej trójki to Scream Maker zagrali najciężej i bardzo dynamicznie. Młode pokolenie heavy metalowców atakuje i to na wysokim poziomie.

Ale to Kruk był gwiazdą wieczoru. Pod sceną zebrała się garstka fanów (więcej nie było), a po 21 na malutką scenę wyszli muzycy. Podczas tego koncertu skupili się na utworach z najnowsze płyty Before (link do recenzji). Po polsku Roman Kańtoch zaśpiewał piosenki Szary Liść i Moja Dusza, a po angielsku My Morning Star, Last Second. Ładnie wyszedł numer Wings of Dreams, chociaż wokalista trochę ją przeinterpretował. A w Once i My Sinners musiał wcielić się również w żeńską rolę (w studyjnej wersji śpiewa żona Piotra Brzychcy) – efekt był nieco zabawny, ale ostatecznie oceniam na plus. Ze starszych numerów zagrali Cień, Kameleon, Jak Głaz i na wyraźne żądanie na bis – Rzeczywistość. Oddali również hołd Deep Purple (Black Nights) i Black Sabbath (Heaven & Hell).