niedziela, 1 czerwca 2014

Dni Dąbrowy Górniczej odleciały z Krukiem!

Dni Dąbrowy Górniczej, 31.05.2014 r.

W sobotę skumulowały mi się wydarzenia, na które chciałam pójść. A mianowicie Dni Dąbrowy z Krukiem i Juwenalia Śląskie z HEY. Kombinowałam jak to rozegrać… bo za nic nie chciałam ominąć Kruka, a zależało mi aby w końcu zobaczyć na żywo HEY, bo nie miałam jeszcze okazji. Na szczęście wszystko pięknie się ułożyło: Panowie o 18:30, a Kasia o 22:30. Taaaak… 18:30… Dni Dąbrowy po raz drugi mnie zaskakują. W poprzednim roku, podczas „rytuału” kupowania prażonych nerkowców, Kult zaczął o 10 minut wcześniej swój koncert… Kruk podbił stawkę, zaczęli tuż po 18. Gdyby kolarze w Giro d’Italia nie przyjechali tak szybko na metę (o 17! Ah, mityczne Zoncolan) to z tego Sosnowca chyba bym dojechała na koniec koncertu, a nie na drugą piosenkę. Nerkowce musiały zatem poczekać…

Tym razem pogoda dopisała! Ciepło, słońce i… kilka znajomych twarzy wśród skromnej dąbrowskiej publiczności. No i wspaniały Kruk. Nie wiem jak oni to robią, ale kiedy ich słucham i oglądam uśmiech nie schodzi mi z twarzy (jak na Deep Purple w Spodku). Próbowałam się nawet przywołać do porządku… nie udało się hah. Głos Romana Kańtocha jest niesamowity – na Child in Time były ciary (znowu). Albo choćby Rising Anger w jego wykonaniu nabiera nowego, głębszego wymiaru. Podobnie zresztą z Rzeczywistością (mam jakieś takie skojarzenie z Dżem…). Powtarzać się nie lubię, ale co ja mogę zrobić kiedy Piotr Brzychcy (którego twarz zdobi okładkę najnowszego numeru Metal Hammer) pokazuje swoje wyjątkowe gitarowe możliwości. Uwielbiam soczyste, melodyjne solówki. Normalnie bym powiedziała, że w sumie niczego mi więcej nie potrzeba, ale nie wyobrażam sobie Kruka bez Michała Kurysia na klawiszach. Taki byłby to Kruk bez dzioba (no też wymyśliłam fascynujące porównanie, hah). Nie mogę zapomnieć wspomnieć o Darku Nawarze za perkusją (fakt, że usłyszałam perkusję i doceniam, znaczy że musi być naprawdę dobra!) i Krzyśku Nowaku na basie – niby mało mobilni ale bez nich to nie było by TO.



Znowu mnie zespół zaskoczył, tym razem grając Stairway to Heaven i to w wersji, nazwałabym ją extended. Kiedy Child In Time to takie coś pod głos Romana Kańtocha, tak Stairway już wymaga spięcia się i własnej interpretacji. Mierząc się z tym legendarnym utworem i śpiewając go na swój sposób, Roman sprostał wyzwaniu. Zeppelini nagle zabrzmieli wyjątkowo współcześnie i jakoś tak… młodzieńczo.

To co już pewnie wspominałam poprzednim razem, to rzucająca się w oczy i uszy radość z grania. Ze sceny płyną pozytywne emocje udzielające się publiczności. „Pojedynek” Romana Kańtocha i Piotra Brzychcy na wokal i gitarę, do złudzenia przypominał te Iana Gillana i Steve’a Morse’a. Kto wygrał to trudno rozstrzygnąć (chociaż minimalnie bym się skłaniała w stronę jednak biało-żółtego Fendera), ale najważniejsza była dobra zabawa i humor. Humor, który dopisywał również na bisie. Na koniec zagrali cover Simply The Best. Tina Turner by się nie powstydziła rockowego wydania jej piosenki, mnie tam najbardziej cieszyły cięższe momenty. Muszę przyznać, że Simply The Best jest dla mnie szczególnie wyjątkowy, ponieważ niezmiennie kojarzy mi się z wygranymi meczami Płomienia Sosnowiec, kiedy jeszcze graliśmy w Pluslidze. W piątek okazało się, że Płomień jednak zagra w 2 lidze (mimo, że przegrali decydującego o awansie tie-breaka w finałowym meczu), więc bardzo miło mi się zrobiło słysząc właśnie ten utwór.

Należy dodać jeszcze, że zespół Kruk zagrał jeden utwór z nadchodzącej nowej płyty, a mianowicie Wings of Dreams (poniżej piękne nagranie). Wiem jedno: to był Kruk ale trochę inny. Lepszy? Podczas gdy do płyty Be3 mogę mieć zastrzeżenia pod względem lekkiej przewidywalności (i pewnych ograniczeń), tak tutaj Roman Kańtoch może pokazać nowe, emocjonalne oblicze, czy to własne czy zespołu. Tak jak Open Road (które bardziej mi się podoba), słucha się czegoś świeżego i… kompletnego. Tak, to jest dobre słowo. Wszystko jest na swoim miejscu.


Nowy album, pod tytułem Before (lub jak kto woli Be4), trafi do sprzedaży 9 czerwca. Już zebrał bardzo pozytywne recenzje. Z płytą CD ma być dołączona płyta DVD z koncertu poprzedzającego Deep Purple ze Spodka, ten na który nie zdążyłam. A więc… już nie będę musiała dalej przeżywać tej straty ;)

Muszę też przyznać, że okładka również bardzo mi się podoba (autorstwa pani Ewy Brzychcy we współpracy z Markiem „Ptysiem” Jastrzębskim). Fajnie o niej wypowiada się Piotr Brzychcy:

„Obraz, który ukazuje dzieciaka wchodzącego w drogę z głową pełną marzeń. Każdy z nas był kiedyś takim dzieciakiem i żeby poczuć, że życie jest piękne, trzeba wykrzesać z siebie siły, aby się do tamtych czasów cofnąć. Pozwala to przywrócić i odświeżyć własny system, odzyskać radość życia, wzbudzić pewne uśpione emocje i naładować się świeżą, pozytywną energią. ”*


I jeszcze na koniec oficjalnie od MetalMind:


* Metal Hammer, nr. 276 6/2014

Źródło zdjęć: empik.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz