poniedziałek, 5 października 2015

Tydzień z Shinedown, cz.6

BreakingBand

Tydzień z Shinedown, cz.6

Na koniec cyklu „Tydzień z Shinedown” wybrałam po trzy ulubione utwory z każdej płyty. Mogłabym wymienić więcej kawałków, ale wprowadziłam takie ograniczenie, ponieważ w innym wypadku sprowadziłoby się to do tego, że udostępniłabym większość zawartości albumów. A nie o to chodzi. Pomijam album „Threat to Survival”, ponieważ o nim już pisała, a poza tym tylko „Cut The Cord” nadaje się do udostępnienia, a to już robiłam. Tak, więc zapraszam do przeglądu moich ulubionych, a może nawet najlepszych, piosenek w wykonaniu Shinedown!


„Leave a whisper” (2003)

Tak naprawdę cała płyta ma znakomity, potężny i buntowniczy klimat. Jest bezkompromisowa i pełna energii, często dość mrocznej i brutalnej. To był czas, kiedy Brent zmagał się z uzależnieniem, więc może to jest tego powodem. Poza wymienionymi poniżej trzema utworami, warte uwagi są „No more love”, „Better Vision”, „Crying out” i „Burnig Bright”.

„Fly from the Inside”

Jeden z utworów, który najlepiej odzwierciedla filozofię zespołu Shinedown.  Przynajmniej tą sprzed lat, kiedy jeszcze mili długie włosy i nie stracili swojej mocy. Życie jest przygniatające, ale ja będę walczyć z całych sił, aby mu się odegrać i wyjść na prostą. To jest to, o co chodzi zespołowi, wyrażone w najbardziej szorstki i potężny sposób. Szkoda, że już tak nie grają…


„I am focused on what I am after
The key to the next open chapter
Cause I found a way to steal the sun from the sky

Long live that day that I decided to fly from the inside”


“Simple Man”

Bardzo amerykańska piosenka, cover Lynyrd Skynyrd. Trzeba przyznać, że utwór w wykonaniu Brenta i grającego na gitarze akustycznej Zacha brzmi przepięknie i bardzo uczuciowo. Szczególnie ta wersja z koncertu z Waszyngtonu, który został zarejestrowany w 2010 roku, robi duże wrażenie. Nie wyobrażam sobie koncertów bez tej ballady.

Szczerze też polecam live’ową wersję z koncertu z Warszawy. Deli wspominał, że Brent miał łzy w oczach podczas tej piosenki. Ja stałam dalej, więc nie mogę tego potwierdzić, ale chyba miał rację.




“45”

Już pisałam ile dla mnie znaczy utwór “45”, więc powtarzać się nie będę. Natomiast zwrócę uwagę na akustyczne wykonanie tej piosenki, które znajduje się w rozszerzonej wersji płyty „Leave a whisper”. „45” w tej odsłonie jest niesamowite, emocjonalne, wręcz porażające swoją mocą. I jeszcze ten niezwykły głos Brenta Smitha, który pokazuje niebywałe umiejętności wokalne i szeroką skalę głosu. Kapitalny utwór, gdzie ciarki przechodzą po plecach z wrażenia. Po każdym odsłuchaniu tego utworu jestem w stanie powiedzieć tylko „Wow!”, bo tak zwala z nóg.


Us and Them (2005)

Myślę, że “Us and Them” jest bardziej przebojową płytą niż poprzednia, chociaż wciąż dotyka trudnych tematów. Fajne, hard-rockowe granie z pazurem. Poza niżej wymienioną trójką warto przyjrzeć się pozostałym utworom, które zachowują znakomity klimat – „Yer Majesty”, „Trade Yourself In” czy „Atmosphere” dają czadu. Bardzo podoba mi się długi jak na Shinedown, 7-minutowy „Lady So Divine” ze świetną solówką. Piękna jest też ballada „Shed Some Light”, gdzie można się rozpłynąć z przyjemności słuchając głosu Brenta.

“Heroes”

Przypominają się klimaty z “Leave a Whisper” – jest surowo, jest potężnie. I ten wkręcający się riff! Świetnie współgra z głosem Smitha, hard-rock najwyższych lotów.


“Save me”

Szczery utwór o walce z nałogiem, jakimkolwiek. Nic bym w nim nie zmieniła, po prostu jest idealny i się nie nudzi. Doskonały kawałek z porządnym forsowaniem do granic możliwości głosu Brenta.


“I dare you”

Prawdę powiedziawszy to polubiłam tę piosenkę po tym jak poznałam historię kryjącą się za nią. Brencio opowiadał o niej podczas akustycznego koncertu w Kansas, zarejestrowanym w 2010 roku. Od tamtej pory darzę ją dużym szacunkiem. Podnosi na duchu i motywuje do działania.



The Sound of Madness (2008)

Nie ma wątpliwości, że “The Sound of Madness” to najlepsza płyta w dorobku Shinedown. Nie dlatego, że dwie poprzednie były słabsze, ale jednak album z 2008 roku to kopalnia hitów. Praktycznie każdy utwór to kandydat na singiel, więc nie ma co się dziwić, że z tej płyty nominowano ich aż pięć (w sumie sześć jeśli liczyć „Diamond Eyes (Boom-Lay Boom-Lay Boom)” z wersji deluxe). Nie wymieniam tutaj „Second Chance” – największego przeboju Shinedown, bo w sumie nie zaliczam go do mojego top10. To samo mam z „If you only knew” – to bardzo dobre utwory, ale wolę moją trójkę. Na uwagę zasługują „Breaking Inside” i „Call me”, ale również żywiołową energię prezentuje „Cyanide Sweet Tooth Suicide” z wersji rozszerzonej.

“Devour”

Bardzo dynamiczny utwór, który nieźle potrafi przygwoździć słuchacza. Z tego numery bije fantastyczna energia i przyznam, że świetnie się do niego ćwiczy.


“Sound of Madness”

Ah, genialny utwór, bezkompromisowy, a zarazem przebojowy. I jaka cudna solówka w środku! Jednak chyba najbardziej podoba mi się sam refren i jego słowa… może dlatego, że w którymś z wywiadów Eric Bass zażartował sobie, że MTV nie chciało puszczać „Sound of Madness”, bo pojawia się słowo „gun”, więc stwierdził, że może powinni zamienić je np. na „sheep” (owca). Jak dla mnie monumentalny utwór Shinedown.
„I created the Sound of Madness.

Wrote the book on pain.
Somehow I’m still here,
To explain,
That the darkest hour never comes in the night.
You can sleep with the gun.
When you gonna wake up and fight… for yourself?”


“The Crow and the Butterfly”

Uwielbiam ten utwór od początku do końca. Szczególnie za tekst – jest w nim coś szczególnego, trochę romantycznego, ale z nutką smutku. To chyba druga lub trzecia kompozycja Shinedown, którą naprawdę pokochałam. I znowu Zach ciśnie wspaniałą solówkę. Utwór potrafi wywołać duże emocje.


Amaryllis (2012)

Album, który zaczął lekko zbaczać z drogi ostrego grania zespołu. Oczywiście wciąż ma kilka cięższych utworów jak „Adrenaline”, „Bully”, „Nowhere Kids” czy „My Name (Wearing Me Out)”, ale przeplatają się też one z trochę lżejszymi jak „Amaryllis”, bardzo przeze mnie nielubiane „I’ll follow you” czy „Through the Ghost”. Z tych spokojniejszych akurat cenię „Miracle”, bo kiedy Brent śpiewa „You are… / The miracle in me” to zawsze wtedy myślę o zespole i ile dla mnie znaczy. Może i płyta „Amaryllis” nie wszystkim podeszła, ale nie określiłabym jej, jako rozczarowanie. Teraz z perspektywy „Threat to Survival” nawet zyskała na wartości!

„Enemies”

„Enemies” przypomina swoją dynamiką trochę „Devour” – również nie zwalnia tempa ani na moment. Mój numer jeden na płycie „Amaryllis”, ma też tą potężną energię, której oczekuję od Shinedown. Ale najbardziej to mnie bawi teledysk do tego numeru. Może i jest tu wszystko zainscenizowane, ale są w nim emocje, ale też trochę śmiechu (Zach i ten jego smartfon). Panowie po prostu musieli sobie wyjaśnić po męsku kilka spraw. Jest MOC!


“Unity”

Chciałam wybrać do wielkiej trójki „Bully”, ale „Unity” zapisał się w mojej pamięci jako… sygnał SMS. To intro miałam ustawione na telefonie bardzo długo i podchodzę do tej piosenki z sentymentem. Poza tym to jest bardzo ładny utwór, na którym można sobie bez skrępowania powymachiwać rękoma w powietrzu.


„I’m not Alright”

Bardzo nietypowy utwór w wykonaniu Shinedown. Dużo dzieje się w tle – trąbki i inne instrumenty? Można rzec – WTF?! Ale prawdę mówiąc to nadają temu utworowi taką lekkość i pozytywną energię. Fakt, że niewątpliwie uwielbiam mocniejsze numery od Shinedown, ale czasem człowiekowi odbija, „Maybe it’s me/ I’m Just crazy /Maybe I like that I’m not Alright”. I dobrze, bo taki luźny kawałek z dystansem do siebie i radosną twórczością również potrafi znaleźć swoich amatorów.
„Paper airplanes

Open window
Here today
And gone tomorrow”

I takim dość zaskakujący, pokręconym, ale pozytywnym akcentem kończę cykl „Tydzień z Shinedown”. Mam nadzieję, że przybliżyłam nieco zespół i zachęciłam do wsłuchania się w ich muzykę, nawet jeżeli teraz porzucili (mam nadzieję, ze chwilowo) swój oryginalny styl i grają bardziej mainstreamowi. Dziękuję za uwagę. Do następnego! Rock on! \m/
„The more the light shines through me

I pretend to close my eyes
The more the dark consumes me
I pretend I’m burning bright
The more the light shines through me
I pretend to close my eyes
The more the dark consumes me
I pretend I’m burning” (Burnig Bright)

Źródło zdjęcia: highlightmagazine.net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz