poniedziałek, 29 czerwca 2015

„Cut The Cord” with Shinedown. Nowy singiel zespołu!

BreakingNews

Stało się! Shinedown w końcu wypuścili nowy singiel pt. „Cut The Cord” z nadchodzącego nowego albumu, który pojawi się na rynku w drugiej połowie 2015 roku (nie podali daty).



Już w maju wiedzieliśmy, że zespół nagrywał teledysk to jednego z utworów nadchodzącego albumu, nad którym pracowali od stycznia. Od kilku tygodni publikowali na swoim facebooku tajemnicze grafiki z datą 29 czerwca 2015, numerem 5 (piąta płyta), hashtagiem CTC („Cut The Cord”) i wersami piosenki (później jeszcze był krótki filmik). To nie mogło być nic innego jak singiel z teledyskiem, czyli coś, na co czekamy od wydania „Amaryllis” w 2012 roku. I warto było czekać!

Jak usłyszałam po raz pierwszy „Cut The Cord” to nie zrobił na mnie piorunującego wrażenia. Rapujący Brent? Dzieci śpiewające „Freedom la la la la freedom” (co od razu mi się skojarzyło z „Bully”) nie do końca mi przypadły do gustu. I jeszcze to dziwnie podrasowane brzmienie gitar… Ale po kolejnych odsłuchach dostrzega się kunszt tego utworu. W „Cut The Cord” tak naprawdę nie ma zbędnych dźwięków, jest maksymalnie dopieszczony i to, co z początku mogło nie pasować, tak naprawdę jest idealnie wkomponowane w całą muzykę. Nagle człowiek sobie uświadamia, że słucha ten kawałek 10 raz z rzędu i nie tylko się nie nudzi, ale coraz bardziej podoba! I jeszcze łapie się na tym, że podśpiewuje radośnie to „la la la la”.

„Cut The Cord” to niewątpliwie potężny utwór łączący w sobie zarówno styl z płyty „Amaryllis” jak i „ciężkość” wcześniejszych trzech płyt. I tego właśnie oczekiwaliśmy! Ognia w każdym aspekcie: zachwycającego głosu Brenta Smitha, porywającego riffu Zacha Myersa, świdrującego basu Erica Bassa i walącego z impetem w bębny Barry’ego Kercha.

Natomiast, jeżeli chodzi o zawartość tekstową, najlepiej podsumował kawałek sam Brent Smith w wypowiedzi dla Billboard.com:

“Cut The Cord” jest pobudką przypominającą nam wszystkim, że możemy kontrolować nasze przeznaczenie przez odnalezienie odwagi i wytrwałości do zniszczenia tego, co nas powstrzymuje. Ten proces może nie być przyjemny lub idealny ani nawet łatwy, ale absolutnie konieczny. Utwór jest brutalnie szczery i bezlitosny, taki, jaki Shinedown zawsze był.

Wszystko się zgadza i lepiej nie dało się tego ująć. Cały Shinedown, ten który kochamy za swoją szczerość aż do bólu i dogłębne przekonanie o prawdziwości swoich tekstów. Jak dobrze też przy tym opisie współgra okładka singla! Jest trochę niepokojąca i mroczna przez te ciemne kolory. Ukazuje nagiego człowieka, który zdaje się, że w końcu przeciął tytułowe sznury trzymające go na uwięzi. Jakby okładka mówiła: było ciężko, ale się udało, jestem wolny.

A teledysk? W moim odczuciu mogło być lepiej pod względem montażu, a sam Sony Vegas Pro to nie wszystko. Ale to tylko taki drobny szczegół, bo videoklip bardzo dobrze odzwierciedla tę moc buzującą w piosence. Reżyserią zajął się Darren Doane, ten sam człowiek, który pracował z zespołem przy „Sound of Madness”, „Devour” i „If You Only Knew”. Warto też wspomnieć, że ten pan również czuwa nad nadchodzącym filmem o Shinedown.

Singiel „Cut The Cord” miażdży. Cieszy również to, że jest on bardzo charakterystyczny i niepodobny do żadnego utworu Shinedown, a przy tym wciąż brzmi jak oni! Myślę, że wszyscy fani zespołu teraz sobie życzą, aby cała płyta była utrzymana w klimacie „Cut The Cord”. JEST MOC!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz