piątek, 1 sierpnia 2014

Tour de France 2014

Offtopic

Tour de France oglądam od 2003 roku (z przebłyskami z 2002 roku). Pamiętam czasy kiedy w peletonie nie jechał żaden Polak, a wielkim wydarzeniem było zobaczyć na czele grupy Sylwestra Szmyda czy Dariusz Baranowskiego. Kibicowałam Lance’owi Armstrongowi, Contadorowi, Sastre, Evansowi od paru lat. Dla mnie to nic nowego siedzenie i oglądanie codziennie etapów Tour de France, nawet transmisji trwającej po 6-7 godzin. Z wykształcenia jestem geografem więc poza czysto wyścigowymi emocjami, uwielbiam oglądać te cudowne widoczki (Alpy, Pireneje, Wogezy, Masyw Centralny, Ocean, Morza, pagórki, pola, miasta), zameczki, rzeczki i słuchać komentatorów ciekawie przybliżających nam historię tychże obiektów.

Ale przecież to jest wyścig! Jako kibic zawsze marzyło mi się zobaczyć w akcji polskiego kolarza walczącego o etapowe zwycięstwo. W ostatnich latach polskie kolarstwo urosło w siłę: mam tu na myśli fakt, że coraz więcej Polaków startuje w profesjonalnych zagranicznych grupach kolarskich. Do Sylwestra Szmyda dołączyli Marcin Sapa, Przemysław Niemiec, Tomasz Marczyński, Bartosz Huzarski, Maciej Bodnar, Michał Gołaś. A w ostatnich latach nowa generacja, niezwykle utalentowanych młodych kolarzy: Michał Kwiatkowski i Rafał Majka. Od dobrych kilku lat ogłaszam, że właśnie ci dwa ostatni zawojują światowe kolarstwo, że to talenty najwyższej próby, tylko trzeba jeszcze chwilę poczekać, troszkę cierpliwości, aby chłopaki dorośli, zebrali doświadczenie, a będą nam dane wielkie emocje i historyczne wydarzenia!



I tak też się stało podczas 101 edycji Tour de France! Najlepsze jest to, że niby wiedzieliśmy, że sukces jest coraz bliżej. Że Michałowi czy Rafałowi w końcu się uda (bardzo nie fajnie jest tutaj używać słowa „uda się”, bo przecież kolarstwo to wymagający sport, ale tak naprawdę czasami też sporo zależy od układu na trasie i szczęścia, więc jestem usprawiedliwiona) przejść do historii, a nam wieloletnim kibicom dać poczuć wielką radość i dumę. I niby byłam na to gotowa ale i tak wciąż jest to zaskoczenie. Dalej nie mogę uwierzyć, że Rafał Majka wygrał dwa etapy na Tour de France i zdobył koszulkę najlepszego górala. To jest coś niebywałego, niesamowitego, nie do uwierzenia.

Podsumuję tegoroczny Tour de France w punktach, tak będzie najbardziej przejrzyście. Postaram się też wytłumaczyć parę istotnych spraw związanych z kolarstwem, których dla przeciętnego widza mogą być niejasne czemu coś odbyło się w taki sposób, a nie inny. Bo wszak kolarstwo to sport drużynowy!

1. Vicenzo Nibali, czyli zwycięzca Tour de France.  Zwyciężył z przewagą 7 minut i 37 sekund nad drugim Francuzem Jean-Christophe Peraud. Jest to jak na kolarstwo ogromna różnica, miażdżąca. Oczywiście z tyłu głowy już wykwita pytanie o doping (o którym poniżej), ale zdecydowanie uspokajam i spieszę z wytłumaczeniem zaistniałej sytuacji. Po pierwsze Vicenzo Nibali to znakomity kolarz, ciężko trenujący, skromny (ale też twardy), o wielkim talencie do ścigania, którego wstyd podejrzewać o doping. „Rekin z Mesyny” już na etapie na „brukach” wypracował sobie ponad dwuminutową przewagę nad największymi rywalami: Alberto Contadorem, Andrew Talansky’m i Chrisem Froome’m (ten to w ogóle nie dojechał do kocich łbów). Gdyby nie wycofanie się po kraskach wszystkich wyżej wymienionych rywali klasyfikacja generalna wyglądałaby zupełnie inaczej. W ogóle w walce o podium nie liczyli by się Peraud i Pinot, a ich straty pewnie byłyby ponad 15 minutowe. Po prostu Nibali, Froome i Contador to zupełnie inny poziom ścigania, walka byłaby zacięta, a ta cała francuska hałastra tylko oglądała by ich plecy (w ogóle nie wspominając już o tym, że w tegorocznym TdF nie startowali Nairo Quintana, Uran Uran czy Evans). A tak Vicenzo Nibali właściwie od początku nie był zagrożony, jakby nie był tak ambitny i by mu nie zależało aby pokazać kto jest najlepszym kolarzem to mógł sobie na luzie dojechać nawet na kole całej reszty. A tak wygrał 4 etapy (i dwa razy ustępując Rafałowi Majce), przejechał bodajże 18 etapów w żółtej koszulce lidera wyścigu, w zasadzie kontrolując sytuację na trasie. Moim zdaniem, nawet jakby tamta trójka się nie wycofała i tak Nibali by wygrał cały Tour, ponieważ był znakomicie do niego przygotowany. Pokazał wielką siłę i talent. Zawsze lubiłam Nibalego i bardzo cieszę się z jego sukcesu, szczególnie, że stał się szóstym kolarzem w historii, który wygrał trzy wielkie Toury (Giro d’Italia, Tour de France i Vuelta).


2. Rafał Majka. Piszę o nim na drugim miejscu, ponieważ jego sukces nie byłby możliwy bez wspomnianego już wycofania się Alberto Contadora z wyścigu. Nasz rodak miał w ogóle nie jechać na Tour de France (spokojnie miał się przygotowywać na Tour de Pologne i Vuelte) i z wielkim żalem wypowiadał się na facebooku, że nie jest dobrze przygotowany do wyścigu aby pomagać Contadorowi. Pamiętajmy, że kolarstwo to sport DRUŻYNOWY. Tak, bez kolegów z drużyny, którzy pomagają swojemu liderowi (osłaniają, nadają tempo pod górę, dowożą bidony, wspierają, rozprowadzają na finiszu, jakby wydarzył się defekt oddają swoje koło lub rower), bardzo ciężko jest wygrać wyścig. To tak jak w piłce nożnej – ktoś przecież musi podać do napastnika tą piłkę aby strzelił bramkę. I Majka miał pomagać Contadorowi w górach (specjalnie na pierwszych etapach potracił wiele minut aby „przepalić nogę”), ale kiedy ten złamał sobie nogę na zjeździe, drużyna nie miała lidera, i słabe perspektywy na sukcesy (a cały rok trwały przygotowania właśnie na te wyścig!). I właśnie w tym momencie, przy nieszczęściu Hiszpana, to Rafał Majka dostał szansę na pokazanie się w Wielkiej Pętli.

Od 1993 roku, żaden polski kolarz nie wygrał etapu podczas Tour de France. Zenon Jaskuła zapisał się w historii jako jedyny zwycięzca etapowy, a także zajął wtedy historyczne 3 miejsce na koniec wyścigu (żółtą koszulkę dzierżył przez dwa dni Lech Piasecki w 1987 roku). Aż do 19 lipca 2014 roku. Dzień wcześniej Majka zaatakował na podjeździe wraz z Leopoldem Konigiem, ale wyprzedził ich Vicenzo Nibali, powiększając przewagę czasową nad głównymi rywalami (Valverde, Van Garderenem). Polak zajął drugie miejsce ale po etapie zapowiedział, że kolejnego dnia wygra! Był w ucieczce, wspinał się wraz z innymi na dwie potężne góry (Col du Lautaret i Col d’Izoard), aby na ostatnim podjeździe (Risoul) zaatakować i utrzymywać przewagę czasową (50-30 sekund) przez ostatnie 8 km. To na tym etapie komentatorzy Tomasz Jaroński i Krzysztof Wyrzykowski krzyczeli „pchamy!”, które przeszło do legendy jak słynne już „rach-ciach-ciach” (swoją drogą, powiedzonko „już był w ogórku, już witał się z gąską” to też ich zasługa). Dla mnie koszmarem były ostatnie 3 km podjazdu. To były najdłuższe 3 km w moim kibicowskim życiu. Tak blisko, a tak daleko! Nibali gdzieś tam goniący prawie za plecami Majki, który parł równo do mety ile sił. Jeszcze ten durny realizator, który uparł się pokazywać jakiś nieznaczących kolarzy… Ale nie! Majka przełamał polskie kolarstwo (w sumie tak można nazwać, zwarzywszy, że w ostatnich – protourowych – latach zwycięstwo etapowe zaliczyli tylko: w 2009 roku Sylwester Szmyd na Mont Ventoux i w 2014 roku Michał Kwiatkowski w prologu)! 25-letni Polak nie miał już sił aby zapinać koszulkę aby pokazać sponsora, ledwie uniósł rękę w geście zwycięstwa. Pięknie, cudowne, niesamowite!


Ale to nie był koniec zmagań Rafała Majki. Tym zwycięstwem otwarł sobie drogę do walki o koszulkę najlepszego górala, tzw. koszulka w kropki, w czerwone grochy albo polka dot jersey (zabawnie przekształcona później przez oficjalną stronę fejsową TdF – polska dot jersey). I skorzystał z takiej sposobności! Wybrał sobie pirenejski etap z metą w Saint-Lary, dokładnie tam gdzie 21 lat temu wygrywał Zenon Jaskuła! W studiu przed etapem (LeMond Tour), nawet Stefano przypominał te historyczne dla Polski chwile (i chyba nawet wtedy ubrał się w białą koszulę i czerwone spodnie – jakby wiedział!). A Rafał znowu uciekał z grupą kolarzy, walczył o punkty z Purito Rodriguezem, ale i tak najważniejsze było zwycięstwo (podwójna liczba punktów). Niby Visconti poszedł solo na ostatnim podjeździe ale z łatwością dopadł go Majka, zostawiając rywali za sobą. Figlarnie puszczał oczka do kamery (że co?!), pewny swego. Na mecie już pozapinał koszulkę w kropki (zdobył ją etap wcześniej, kiedy zdobył punkt na górskiej premii, gdzie Michał Kwiatkowski sprytnie przepuścił Rafała dając mu wygrać), krzyczał „Kocham Cię, Magda” (to do mnie? Haha. Do narzeczonej) i wymachiwał uniesionymi rękami, pokazując dwa palce. Wielka duma! Wielki szacunek! I zachwyt!


Ostatni dzień w Pirenejach był rozstrzygający o „kropkach”. Nibali wygrywając etap, mógł odebrać ją Majce, gdyby ten był niżej niż 6 miejsce na mecie (Włoch, na poprzednim etapie przyjechał na trzecim miejscu, na szczęście Visconti przyjechał drugi). To był bardziej stresujący etap niż ten pierwszy kiedy „pchałam telewizor”. Wiadomo, że po takim wysiłku jaki sobie zafundował Majka dzień wcześniej, kolejnego dnia będzie zmęczony. Mimo, że Nibali rzeczywiście wygrał etap na morderczym podjeździe na Hautacam (miażdżąc rywali nie pozostawiając wątpliwości kto był tu najsilniejszy), ale Polak dojechał na 3 miejscu! Wyczerpany kompletnie, ale przypieczętował triumf w klasyfikacji górskiej i mogliśmy spokojnie odliczać dni do niedzieli, gdzie mieliśmy zobaczyć Polaka na podium Tour de France.

Rafał Majka przecudownie prezentował się na Polach Elizejskich w koszulce w kropki. Od kilku lat uważany był przez fachowców za wielki talent (i ja się przyłączałam do tego), w końcu nie przypadkiem zdobywa się 7 i 6 miejsce w Giro d’Italia (a myślę, że byłoby wyższe miejsce niż 6 gdyby, nam się nie rozchorował w ostatnim tygodniu…). Ale brakowało właśnie zwycięstwa. Potwierdzenie jego wartości i talentu. Majka przełamał się, to widać po nim. Pamiętam jak rok temu stawał na podium Tour de Pologne odbierając żółtą koszulkę lidera (ostatecznie zajął 4 miejsce…), hostessy całowały po policzkach i wyrwało mi się wtedy: „Hej! Zaczyna mu się to podobać!”. Jeszcze wtedy był trochę nieodgadniony, nieśmiały, może zamknięty w sobie, ale to wszystko w nim drzemało. To sukcesy motywują do jeszcze większej pracy, katorżniczego treningu i wyciskania z siebie 120%. Zawsze mi właśnie brakowało w naszych kolarzach tego ostatecznego pociągnięcia, zacięcia, wypruwania sobie żył aby wygrać. I Majka to potrafi (przypominam sobie też kiedy dramatycznie pomagał Contadorowi na Vuelcie jakieś 3 lata temu, co on tam wyprawiał!), on pragnie wygrywać! I sam to mówi „chcę wygrać Tour de France”. I.. ja mu wierzę. Polak wygrywający Tour de France… to byłoby więcej niż marzenie! #KrólGór


3. Oleg Tinkoff. Chcę napisać o nim przed tematem o Michale Kwiatkowskim. To główny sponsor drużyny Rafała Majki – Tinkoff-Saxo Bank, rosyjski oligarcha. Tylko to nie jest taki tam Abramowicz z Chelsea „bo ma taki kaprys” aby wykładać miliony w drużynę. Oleg Tinkoff kocha kolarstwo jak każdy kibic, bardzo mu zależy na wygrywaniu i pompuje w drużynę pieniądze. Był wręcz załamany po wycofaniu się Contadora z wyścigu. Niech o jego zaangażowaniu w kolarstwo świadczy to, że po zwycięstwie Rafała Majki popłakał się z radości podczas wywiadu. Takich ludzi nam w sporcie trzeba! Ludzi, którzy mają dużo kasy i chcą się nią dzielić, wspomagając sportowców.


4. Michał Kwiatkowski. No cóż. Pierwsza część wyścigu to były wielkie emocje związane z Kwiatkiem. To on z faworytów (a był do takich zaliczany) stracił najmniej do Nibalego na brukowanym odcinku rodem z Paryż-Roubaix (a gdyby nie defekt to może by walczył o wygraną etapową?). Po śmiałej akcji z Tony Martinem, podczas zjazdów nawet stał się „wirtualnym” liderem Tour de France. Próbował jeszcze swoich sił na pirenejskim etapie, z metą na zjazdach ale minimalnie zabrakło sił na podjeździe HC (taktycznie pięknie rozegrane!). No ale jednak wszystko przyćmił brak dobrej dyspozycji w górach i nie wystarczało już to, że jechał własnym tempem. Michał Kwiatkowski, wspominał, że zostały popełnione błędy w przygotowaniach do Tour de France. Moim zdaniem coś jeszcze się działo w środku drużyny o czym nie zostało wspomniane (może był chory?), ponieważ Michał tracący na czasówce 6 minut do Tony Martina?! To nie jest normalne. I tak odnoszę wrażenie, że cały zespół był przygotowany tylko i wyłącznie na rozprowadzanie Cavendisha na finiszu (w tym takie zadanie miał Kwiato), ale ten rozbił się na pierwszym etapie i Omega-Pharma-Quick-Step musieli szukać swoich etapowych szans gdzie indziej (np. w postaci Tony Martina). Wydaje mi się, że dyrektorzy sportowi dobrze wiedzieli od początku, że Michał nie jest w pełni formy dlatego cała drużyna była skupiona na Cavendishu. Szkoda tylko, że to wciąż tylko domysły bez potwierdzenia…


Troszeczkę jestem rozczarowana Michałem Kwiatkowskim. Szczególnie tą czasówką. No i że po wspaniałym 11 miejscu w tamtym roku chciałoby się więcej. Ale z obiektywnej strony patrząc to Michał pokazywał się na wyścigu, atakował nawet z peletonu na ostatnim kilometrze, jeździł w białej koszulce lidera młodzieżowców, próbował swoich sił na etapach z podjazdami mimo braku dyspozycji. Bardzo się starał ale zabrakło trochę szczęścia i sił. Mimo lekkiego rozczarowania i tak jestem bardzo dumna z Michała: za walkę, za serce do ścigania. Mam nadzieję, że tradycyjnie Kwiatek powiem nam, że zebrał dużo doświadczenia i wyciągnie wnioski na przyszłość. Myślę, że dużo się dowiedział o własnych możliwościach i zadecyduje jak dalej poprowadzić swoją karierę aby móc się wreszcie przełamać i zacząć wygrywać! A to na pewno też przyjdzie! Ma wiernych kibiców w Polsce i nie musi się martwić o brak wsparcia (#Kwiatpolski). Wierzę w niego!

5. Kibice. Totalnie mną wstrząsnęli kibice na trasie Tour de France podczas etapów w Anglii. Niewiarygodne ilu ich wyległo na ulicę aby popatrzeć na kolarzy. Natomiast we Francji… szok. Tak mało kibiców na trasie to jeszcze nie widziałam. I to nie jest kwestia tych rzeszy w Anglii, po prostu było ich mało jak na standardy Tour de France! A przecież dwójka francuskich kolarzy walczyła o podium! Nie wiem czym to było spowodowane…


6. LeMond Tour. Program przed transmisją Tour de France prowadzony przez Grega LeMonda i Stefano Bernabino. Rewelacja. Bardzo przyjemnie się słuchało zapowiedzi do etapów, analiz po etapach. Oczywiście niezwykle uradowana byłam kiedy obaj tak ciepło się wypowiadali o Rafale Majce czy Michale Kwiatkowskim (który nawet został zaproszony do studia!). Greg, który wygrał 3 razy Tour de France okazał się sympatycznym i znającym się na rzeczy ekspertem, a Stefano codziennie prezentował nowy zestaw swoich kolorowych spodni. I oczywiście, zniszczyły mnie zdjęcia LeMonda na aucie (link). Uśmiałam się przednio.


7. Realizatorzy. Totalna katastrofa. Zawsze narzekałam na Tour de Pologne czy Giro d’Italia… ale to co się działo na Tour de France to była masakra. Zawsze chwaliłam realizację, była niesamowita. Ale w tym roku to było jakieś nieporozumienie. Pokazywali zupełnie nieistotne wydarzenia, zamiast pokazywać co się dzieje na trasie. Po co pokazywać kolarzy, którzy gdzieś tam zostali i w ogóle się nie liczą w klasyfikacji generalnej? Oczywiście, że za mało Majki pokazywali, ale to chociaż niech pokazują tam gdzie jest walka, a nie jakiegoś Richie Porte, który traci 10 minut, a tymczasem Michał Kwiatkowski dawno go wyprzedził i walczy w klasyfikacji generalnej (wtedy kiedy jeszcze walczył). Jedyne co to zameczki i widoczki jak zwykle nie zawiodły.

Mam w sumie taką teorie w związku z realizacją. Zauważyłam, że w tym roku mało pokazywani byli ci szaleni kibice co się przebierają i robią z siebie idiotów przed kamerą (ja rozumiem przebrać się sympatyczne ale niektórzy czasem przesadzają i przeszkadzają kolarzom). Może chodziło o to aby jak najmniej pokazywać tych wariatów?

8. Doping. Po aferze dopingowej Armstronga, któremu, nomen omen, dopingowałam i po rozczarowaniu jakie przeżyłam, nie jestem w stanie napisać, że kolarze nie używają środków dopingujących. Przypomnę, że Armstronga nigdy nie przyłapano na stosowaniu dopingu, to on się przyznał. Natomiast głupotą jest wykreślenie go z listy zwycięzców Tour de France, skoro taki Bjarne Riis (dyrektor sportowy Rafała Majki), wygrał TdF w 1996 roku, przyznał się, że się dopingował i jakoś nikt go nie wykreślił z historii. No to albo wszystkich wykreślamy albo nikogo. Ja jestem za „nikogo”, ponieważ każdy kolejny kolarz, który był za Armstrongiem kiedy ten wygrywał, również zażywał EPO, to po co cała ta szopka?

Natomiast jeżeli chodzi o tegoroczny Tour de France, wydaje mi się, że to był czysty wyścig. Kolarze nie osiągali niewiadomo jakich czasów na podjazdach (taki Nibali co to zniszczył wszystkich na Hautacam, i tak osiągnął rezultat o 3 minuty gorszy od takiego nakoksowanego Riisa, o czymś to świadczy). Poza tym, od EPOkowych czasów, widać różnicę w ściganiu. Kiedyś nakoksowani kolarze jechali pod górę prawie się nie pocąc, jakby bez wysiłku. Dzisiaj po wielu widać momenty słabości w czasie sezonu. Nibali zupełnie był bez formy przed Tour de France, ciągle go łapała pogoń (poza tym, wtedy na Saint-Lary również nie wjeżdżał jak jakaś kozica). Majka przecież też był strasznie wymęczony po pirenejskich etapach (on jest młody to się chociaż szybko regeneruje), to samo Pinot, Bardet, Van Garderen (nawet Contador). W czasach EPO to się nie zdarzało.


Tak wygląda moje podsumowanie Tour de France 2014. Przed nami Tour de Pologne. Michał Kwiatkowski niestety jest tak wymęczony, że nie pojedzie w naszym narodowym wyścigu. Natomiast Rafał Majka zapowiedział walkę o zwycięstwo! Szalony! Najpierw Giro d’Italia, potem Tour de France, a teraz jeszcze nasz Tour? Rozochocił się nam Rafał. Pamiętajmy aby nie wymagać od niego cudów. Jak mawiał klasyk z cyklu Koło Czasu: Koło obraca się tak jak chce. Wyjdźmy na ulicę kibicować kolarzom (ja jadę tradycyjnie na trasę Sosnowiec-Katowice), szczególnie naszym rodakom (grupa CCC i polska reprezentacja). Pamiętajmy aby żywiołowo dopingować i klaskać, nie wychodzić na ulicę, nie pchać kolarzy (chyba że przed telewizorem!), a może zostaniemy wynagrodzeni bidonem (ja mam dwa złapane!). Trzymajmy kciuki za Polaków! Zapowiada się wspaniały 71. Tour de Pologne!


Selfie naszych dzielnych polskich bohaterów na Tour de France: Maciej Bodnar, Michał Gołaś, Rafał Majka, Michał Kwiatkowski i Bartosz Huzarski.

Źródło zdjęć: http://www.steepgill.tv oraz https://pbs.twimg.com/media/BtkY9ErCEAA6Elj.jpg:large i facebook.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz