środa, 7 czerwca 2017

Relacja: Warsaw Comic Con (01-04.06.2017, Nadarzyn)

Jako osoba, która żywo interesuje się tematyką serialowo-filmową, zawsze marzyło mi się, aby w Polsce został zorganizowany Comic Con na wzór tego największego i najsłynniejszego, odbywającego się w San Diego. I w końcu się doczekałam! Może do Ptak Warsaw Expo w podwarszawskim Nadarzynie nie przyjechały gwiazdy z najwyższej półki, ale absolutnie nie można było narzekać na nudę i każdy mógł znaleźć coś dla siebie na pełnym atrakcji Warsaw Comic Con.


Do tej pory miałam okazję uczestniczyć tylko w jednej imprezie, którą można porównać do Comic Con, a mianowicie w katowickim Serialisie (końcówka sierpnia 2016). Też odbywały się panele tematyczne, spotkania z gwiazdami (Hafþór Júlíus Björnsson, Ben Crompton – obaj z „Gry o Tron”), kiermasz z gadżetami, ale prawdę mówiąc Warsaw Comic Con to zupełnie inna skala przedsięwzięcia, którą prawdopodobnie powinno się konfrontować z Pyrconem. Impreza odbywała się przez 4 dni w dwóch ogromnych halach w Ptak Warsaw EXPO w Nadarzynie. Mnie interesowały przede wszystkim spotkania z gwiazdami (niedziela), ale ostatecznie odwiedziłam Comic Con również w piątek, aby poczuć atmosferę wydarzenia i na luzie przejrzeć wszystkie atrakcje, jakie czekały na uczestników imprezy.

A było ich co nie miara! Poza wspomnianymi spotkaniami z gwiazdami można było wziąć udział w panelach dyskusyjnych na tematy popkulturowe, komiksowe, anime i manga, naukowe i związane z literaturą. Miłośnicy książek mieli okazję spotkać się ze swoimi ulubionymi autorami i dostać autograf podczas ich dyżurów. Kolejki do nich bywały całkiem pokaźne. Ale kilkanaście minut oczekiwania nikogo nie zrażała, jak można sądzić po uśmiechach malujących się na twarzach fanów. Jednak chyba największą popularnością cieszyła się… Nela, czyli dziecięca podróżniczka. W niedzielę pomieszczenie (jedno z większych) przeznaczone na spotkanie z małą reporterką opanowały tłumy rodziców z dziećmi. Powiem szczerze, że inni autorzy mogą pozazdrościć sławy tej dziewczynce.


W piątek zależało mi bardzo na uczestnictwie w panelu dyskusyjnym poświęconemu „One Piece”. Ale zanim udałam się do odpowiedniej sali postanowiłam pozwiedzać całość obiektu udostępnionego pod Comic Con (czyli hale C i D oraz parkingi, gdzie znajdowały się strefy food-trucków i repliki filmowych aut). Spokojnym tempem, bez pośpiechu, zajęło mi to około 45-ciu minut, choć wydaje mi się, że wtedy i tak nie dotarłam do każdego zakątku EXPO (nadrobiłam to w niedzielę). Połowę atrakcji przeznaczono pod Targi Gamingowe, gdzie znajdowało się kilkanaście scen z telebimami, na których można było obserwować pasjonujące rozgrywki graczy okraszone komentarzem spikerów. Dostępne były stare i nowe komputery do darmowej gry dla wszystkich chętnych (kilkanaście sal i stanowiska na korytarzach). Można było również zagrać w stare gry telewizyjne, a także na większych ekranach pograć w FIFĘ. Warto też wspomnieć, że w wielu pomieszczeniach istniała możliwość zagrania w gry planszowe. Nie brakowało również stoisk z gadżetami, koszulkami, grami. Istny raj dla gamerów. Choć tematyka gier jest dla mnie obca (zatrzymałam się w niej na przełomie wieków) to i tak z zafascynowaniem patrzyłam na rozmach i barwność tej części imprezy.






Wróćmy do panelu „One Piece”, który trwał ponad dwie godziny! Ale i tak tylko uszczknęliśmy kilka tematów, ponieważ nie starczyłoby dnia, aby wszystko przedyskutować. Osoba prowadząca (wybaczcie, nie znam nazwiska i nie potrafiłam go znaleźć) ciekawie rozprawiała o teoriach, wątkach, ciekawostkach całej historii, a także o samym autorze mangi. Robił to z humorem i zaangażowaniem prawdziwego pasjonaty i fana, więc większość z uczestników panelu z zainteresowaniem wsłuchiwało się (choć nie było to łatwe ze względu na bliskość głównej sceny, która trochę go zagłuszała), a także podejmowało dyskusję o ulubionym anime, dzieląc się własnymi przemyśleniami i spostrzeżeniami. Co prawda nie było nas dużo (w porywach ze 25 osób), ale i tak panowała sympatyczna atmosfera. Z mojej strony powiem, że bardzo mi się podobał panel, bo wcześniej nie miałam okazji uczestniczyć w czymś podobnym, co tak fajnie rozwinęłoby mój pogląd na temat „One Piece”. Uwielbiam to anime, ale po takim spotkaniu w gronie fanów, jeszcze bardziej je doceniam, za swoją złożoność, pomysłowość i genialność fabuły. Polecam wybrać się kiedyś na jakikolwiek panel, bo można zgłębić swoją wiedzę, a na inne rzeczy zostanie rzucone nowe światło. A także jest po prostu przyjemnie i wesoło.

Po panelu „One Piece” stanęłam w długiej kolejce, aby zasiąść na Żelaznym Tronie z „Gry o Tron”. Czas oczekiwania na ten zaszczyt to około pół godziny, ale nikt nie narzekał. Ja zrobiłam sobie zdjęcie z mieczem i mój najważniejszy cel tego dnia został osiągnięty. Każdy też mógł sobie wziąć plakat 7. sezonu, którego premiera jest datowana na 17 lipca. Ciekawostką też od HBO były game-thronowe flippery, na których można było zagrać w oczekiwaniu na swoją kolej, a także stanowiska HBO GO, gdzie dostępne za darmo były nowe odcinki różnych seriali np. „Twin Peaks”. W tej części hali (czyli przy scenie) znajdowały się również duże figury smoków, z którymi fani też chętnie robili sobie zdjęcia.






Aby w niedzielę móc oddać się wyłącznie spotkaniom z gwiazdami po wizycie na Żelaznym Tronie ruszyłam na zakupy na stoiska z gadżetami serialowo-komiksowo-mangowo-filmowymi. Słyszałam, że fani anime rozczarowali się twierdząc, że na Pyrconie był większy wybór. Nie mam porównania, ale ilość stoisk z koszulkami popkulturowymi, przebraniami, gadżetami, kubkami, biżuterią, komiksami, mangami i milionem innych pierdółek powodujących szybsze bicie serca i nagłe odciążenie portfeli fanów i tak imponował. Ja skupiłam się głównie na biżuterii (kupiłam sobie wisiorek z przeklętą monetą z „Piratów z Karaibów”) i podkładkach pod kubek (bo kubków u mnie jest pod dostatkiem).


Chodząc po terenie Comic Con zauważyłam, że dużo miejsca zajmowały strefy tematyczne m.in. Lego (świetne odwzorowania np. Pałacu Kultury czy Spodka) i „Gwiezdnych Wojen”. Szczególnie te drugie imponowały, ponieważ można było obejrzeć piękne i wykonane w najdrobniejszych szczegółach modele statków kosmicznych (w tym też figurę Yody, z którą zrobiłam sobie zdjęcie), a także X-Wing w skali 1:1. Spotkać też można było malutkiego BB-8 kierowanego Mocą przez dzieci (serio!). A jeżeli ktoś miał ochotę to mógł się również sfotografować z cosplayerami z „Gwiezdnych Wojen” przyjmując pozycję bojową z mieczem świetlnym w ręku.





Skoro wywołałam temat cosplayu to na każdym kroku można było zobaczyć postacie z gier, komiksów i anime. Największe zamieszenia robili weseli Deadpoole, którzy krążyli na wózku pchanym przez Kakashiego z „Naruto”. Pozytywnie zakręceni ludzi to im trzeba przyznać. Stroje wyglądały niesamowicie, a cosplayerzy również chętnie fotografowali się z uczestnikami imprezy. A na głównej scenie odbył się konkurs na najlepszy cosplay, w którym do wygrania były nagrody pieniężne i rzeczowe. Ale ta atrakcja akurat mnie ominęła.

Cosplayerzy nie tylko zachwycali swoimi kostiumami, ale również okazali się bardzo przydatni w lokalizacja choćby przystanku, z którego odjeżdżał darmowy autobus w stronę PTAK WARSAW EXPO. O ile w weekend nie było żadnego problemu w przemieszczaniu się między centrum Warszawy, a Nadarzynem, ponieważ autobusy jeździły co 15 minut, tak w piątek trudno mówić o komforcie z jazdy. Organizatorzy chyba nie przewidzieli tak dużego zainteresowania i transport odjeżdżał, co godzinę napakowany ludźmi po same brzegi. Ale młodzież nie traciła humoru! W autobusie panowała iście juwenaliowa atmosfera, gdzie nie zabrakło spontanicznych, chóralnych śpiewów na cały głos różnego typu piosenek… jak choćby openingowy numer do Pokemonów, ogniskowych pieśni, kolęd… a nawet znalazła się „Barka”. Zaśpiewali też „Chryzantemy złociste” i „Przez twe oczy zielone”. Ale najlepiej zabrzmiał utwór, którego nie spodziewałam się, że współczesna młodzież zna i szanuje, a był to „Bohemian Rhapsody” zespołu Queen. Odśpiewali aż do drugiej zwrotki – naprawdę byłam pod wrażeniem! To było piękne i super pozytywne zakończenie tego niesamowitego dnia.

Niedzielna wizyta na Comic Con upłynęła mi pod znakiem Gwiazd Hollywood na drugiej dużej scenie, gdzie rozmowy prowadził redaktor naczelny naekranie.pl, z którym dzielę wspólne nazwisko, ale nie jesteśmy spokrewnieni. Najbardziej interesowało mnie spotkanie z Charlesem Dancem z „Gry o Tron”, ale zostało odwołane w ostatnie chwili… Ogromnie się rozczarowałam (nie tylko ja), bo głównie dla niego chciałam jechać do Warszawy. Na szczęście organizatorom udało się wypełnić tą lukę i zaprosili innego aktora z tego serialu – Alfie’ego Allena. Usatysfakcjonowała mnie ta podmiana, więc z radością przyjechałam do stolicy kraju.


W ciągu weekendu można było wziąć udział w panelu z gwiazdami takimi jak: RJ Mitte („Breaking Bad”), Carice van Houten („Gra o Tron”), Nadia Hilker („The 100”), Olga Fonda („Pamiętniki Wampirów”), Melissa Ponzio („Teen Wolf” i „The Walking Dead”), Hafþór Júlíus Björnsson („Gra o Tron”) i Alfie Allen („Gra o Tron”). Ja załapałam się na Q&A z tą ostatnią piątką. Nie było żadnego problemu z zadaniem pytania aktorkom i aktorom, którzy ciekawie na nie odpowiadali, uchylając rąbka tajemnicy z pracy na planie zdjęciowym, ze swojego prywatnego życia, często przy tym żartując. Co prawda nie oglądam seriali „The 100”, „Teen Wolf”, a z „Pamiętniki Wampirów” obejrzałam tylko dwa pierwsze sezony, ale piękne aktorki zachęciły mnie do ich obejrzenia. Nie zawiódł mnie również panel z Alfiem Allenem, któremu towarzyszył Hafþór Júlíus Björnsson. Na poprzedzających spotkaniach z aktorkami raczej trudno było mówić o tłumach pod sceną, ale na tych dwóch aktorów już zebrało się co najmniej dwa razy więcej zainteresowanych (Serialis pod tym względem bije na głowę Comic Con). Panowie okazali się bardzo sympatycznymi ludźmi, żartobliwie odpowiadając na pytania fanów. Jak choćby na pytanie o najładniejszą kobietę w serialu Alfie wskazał… siebie, a Góra stwierdził, że Cersei. Albo co sądzą o Domie Targaryen, to Thor stwierdził z pełnym przekonaniem i aktorską pogardą w głosie – „Weak”. Nie brakowało ze strony fanów próśb o uściśnięcie dłoni, uścisków (protesty prowadzącego na nic się zdały, bo aktorzy chętnie spełniali te zachcianki) czy wyzwań dla obsady „Gry o Tron”, jak złączenie łokci (dla Góry – udało się, ale ledwo) czy wypowiedzenie po polsku „Zima nadchodzi” (Alfie wymówił poprawnie). Uwielbiam takie panele i nawet nie miałam potrzeby, aby wykupić sobie możliwość zdjęcia z aktorami, co kosztowało 50 zł. To trochę zdzierstwo…




Ponadto gościem specjalnym Comic Con był również nasz słynny kompozytor Jan A.P. Kaczmarek, ale on pojawił się w czwartek podczas otwarcia imprezy, więc nie miałam okazji zobaczyć go na żywo. Jeśli chodzi o muzyczne atrakcje to na pokazowej scenie (tej przy Żelaznym Tronie i panelowej sali Manga/Anime) w niedzielę zagrał zespół Percival, który skomponował muzykę do gry „Wiedźmin: Dziki Gon”. Absolutnie fantastyczny koncert, bardzo dobrze nagłośniony, który uświetniały występy tancerzy oraz telebim, na którym pojawiały się filmiki z gier. Grupa zgromadziła również pokaźną publiczność żywo zainteresowaną tym koncertem, która nagradzała każdy utwór gromkimi brawami. Pięknie było wysłuchać tych artystów podczas występu live. Trzymam kciuki, żeby dano im szansę pracy nad muzyką do przygotowywanego przez internetową telewizję Netflix serialu „The Witcher”, w którego realizację zaangażowano Tomasza Bagińskiego, a kreatywnym konsultantem jest sam Andrzej Sapkowski. Byłoby cudownie i dałoby to szansę na promocję zespołu, a także może folklorystycznej, tradycyjnej muzyki z Polski. W związku z koncertami na Comic Con, dodam jeszcze, że w czwartek załapałam się na końcówkę występu Dawida Kwiatkowskiego, gdzie pod sceną zameldowało się mnóstwo piszczących nastolatek. No cóż, każdy ma inny gust. Przynajmniej nie będę mówić, że nie miałam okazji widzieć na żywo tego wykonawcy. Raz w życiu mi starczy.


Szkoda, że FOX nie wymyślił ciekawszych atrakcji dla fanów „The Walking Dead”, bo możliwość przerobienia się na zombie za pomocą aplikacji to trochę za mało, nie wspominając, że każdy może sobie taką apkę ściągnąć na własny telefon. AMC trochę lepiej wykorzystała swoje miejsce na promocję „Fear The Walking Dead”, ale zdjęcie ze słabo ucharakteryzowanym szwendaczem też nie uznałam za warte uwagi i poświęcenie mu czasu. Szczególnie mi przykro, ponieważ jako jedna z nielicznych uczestników paradowałam w koszulce związanej z tymi serialami.

Kiedy ostatnie gwiazdy pożegnały się z publicznością, powoli też wszyscy zaczynali się zbierać do domów. Mając jeszcze dużo czasu do odjazdu pociągu, poszłam śladem piątkowej młodzieży, która po wizycie na Comic Con wybierała się do kina na „Wonder Woman”. Zrobiłam tak samo, popkulturowo wieńcząc dzień wyjątkowo, jak na DC, udanym filmem.

Pełen atrakcji Warsaw Comic Con to świetna impreza dla wszelkiego rodzajów geeków, gamerów i po prostu dla osób barwnych, pozytywnie zakręconych o szerokich i nietuzinkowych zainteresowaniach. Bawiłam się świetnie i mam nadzieję, że kolejna edycja (pod nazwą Comic Con Central Europe), która odbędzie się w dniach 22-24 września również przyniesie tyle samo, a nawet więcej radości i emocji. Na pewno mnie tam nie zabraknie!

Więcej zdjęć i filmików znajdziecie na moim INSTAGRAMIE.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz