czwartek, 3 września 2015

Recenzja: Ghost - Meliora - If you have Meliora, you have everything

BreakingCD #28

Po raz drugi miałam przyjemność pisania recenzji nowego albumu zespołu, który mogę zaliczyć do moich ulubionych. Bo Ghost w ciągu ostatnich dwóch lat podbił moje serce, czego efektem były dwa koncerty oraz śledzenie wszystkich nowości i ciekawostek związanych z tą tajemniczą grupą muzyczną. Przyznam, że pisząc recenzję trochę mnie poniosło i wyszła z niej dość długa analiza track by track. Najważniejsze, że szczera z zachowaniem obiektywizmu, na jaki było mnie stać, w związku z emocjonalnym przywiązaniem do Papy i Bezimiennych Ghuli. Przyciemnijcie światło, zapalcie świece, wyjmijcie Grucifixy – czas na lekturę z piekła rodem! Zapraszam.



Ghost należy do najbardziej zapracowanych zespołów na świecie. Ledwie skończyli trasę koncertową z albumem „Infestissumam” (2013), a już dwa dni później zameldowali się w studiu nagraniowym. Ze wsparciem nowego, trzeciego już Papy Emeritusa na wokalu nagrali stosunkowo krótką, ale treściwą płytę „Meliora”. Nazwa, w zależności od tłumaczenia, oznacza „więcej”, „lepszy” lub „poszukiwanie czegoś lepszego”, co w gruncie rzeczy stanowi idealną kwintesencję (nomen omen?) tego albumu. Można bez wahania powiedzieć, że nowa płyta bardziej pasuje do odświeżonego wizerunku Ghost (nowe maski i eleganckie stroje Bezimiennych Ghuli), a pod względem muzycznym jest rzeczywiście lepsza niż poprzednie, trochę lżejsze, ale błyskotliwe płyty. Co więcej, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że „Meliora” jest jednym z najlepszych albumów heavy metalowych 2015 roku!

Nowe dzieło zamaskowanych Szwedów zaczyna się od utworu Spirit, którego intro zwiastuje spotkanie z nadprzyrodzonymi siłami. A jednak to nie UFO (nie mylić z zespołem), a Ghost ze swoim charakterystycznym brzmieniem opartym na perkusji i nisko nastrojonych gitarach, które nadają ciężkości utworowi, ale jednocześnie wciąż zachowując muzyczną lekkość. Ale tym razem dzieje się tutaj znacznie więcej niż zwykle – keyboard w tle pracuje pełną parą i to nie tylko naśladując kościelne organy. Spirit dobrze wprowadza w klimat całego albumu, który jest mroczniejszy od poprzednich.

From The Pinnacle to the Pit kontynuuje imponujący początek „Meliory”. Nie zwalniając tempa proponuje wkręcający się riff i znakomity refren. Warto przesłuchać ten utwór kilka razy, bo za każdym razem odkrywa się nowe, fascynujące połączenia dźwięków i wtedy dopiero docenia się złożoność i pomysłowość tego kawałka. Tkwi w nim moc i energia, która idealnie sprawdza się na koncertach.


Can you hear the rumble? Trzecim utworem na płycie jest singlowy Cirice, który od razu podbił czarne serca wiernych/fanów Ghost i to nie tylko genialnym i żartobliwym teledyskiem. To na pewno najmroczniejszy utwór na „Meliorze”, który nie tylko brzmi potężnie, ale potrafi lirycznie uwieść słuchacza pianinem. W Cirice możemy w końcu usłyszeć znakomite walory wokalne Papy Emeritusa III, który, nie da się ukryć, ma szerszą skalę głosu niż poprzedni wokalista.

Króciutki (0:56) Spöksonat całkowicie odmienia ten gęsty nastrój, który zdołał owładnąć nasze umysły. Słyszymy delikatną, ale niepokojącą muzykę płynącą spod palców Bezimiennego Ghula grającego na gitarze akustycznej. Trochę zaskakuje ten utwór, ale na pewno ogranicza wstrząs, jaki można doznać przy kolejnym kawałku. He Is początkowo budzi zdumienie swoją balladową formą, jakże odmienną od trzech wcześniejszych piosenek. Po pierwszym szoku jednak szybko następuje refleksja, że przecież taki utwór zupełnie nie powinien dziwić. W końcu Ghost ma na swoim koncie EP-kę „If You Have Ghost”, która brzmi bardzo podobnie, więc nieco radosny He Is przestaje być zaskoczeniem, a całkiem interesującym i przyjemnym utworem.


I kiedy już zaakceptowaliśmy ten nietypowy numer, Ghost wrzuca nas znowu w wir niespodzianek. Mummy Dust jest najszybszym, a jednocześnie najbardziej heavy metalowym utworem w dorobku zespołu. Tym razem  ton nadają pędzące gitary, ale to klawisze wraz z nietypowo modulującym głosem Papą, nadają złowrogiego charakteru. Aż ciarki przechodzą po plecach.

Z kolei Majesty to już powrót do ghostowej stylistyki – chwytliwego, hard rockowego riffu, organów w tle i niepoprawnego religijnie tekstu. Zaskoczy tu na pewno perkusyjna końcówka tego numeru, bo podwójna stopa nie często jest w użyciu u nich w takim stopniu. Devil Church to drugi instrumentalny utwór na „Meliorze”. Tym razem w ruch poszły kościelne organy, ale w końcu nazwa zobowiązuje. Szkoda, że tak krótko trwa, bo chyba można było go jeszcze rozwinąć, a tak, kończy się w momencie, kiedy zaczął się ciekawie rozkręcać.


Ale chyba najlepiej całą płytę, a zarazem twórczość Ghost podsumowuje Absolution. Połączenie cięższego brzmienia z popowym refrenem, nie tracąc przy tym swojego mrocznego charakteru, to esencja tego zespołu. Zachwycać może tutaj również fortepian w tle, jak wspaniale dynamizuje ten utwór. Wszystkie instrumenty kapitalnie ze sobą współgrają.

Na pożegnanie Szwedzi popuścili wodze wyobraźni i inspiracji, wykorzystując swój talent do maksimum. Progresywny Deus in Absentia bardzo trafnie ktoś określił w komentarzu pod udostępnionym całym albumem, jako „Welcome to the house of fun”. I coś w tym jest, bo kto by się spodziewał tak sprytnego wykorzystania rytmów spod znaku tanga czy tykającego zegara, które niesamowicie się tutaj sprawdzają. A końcówka w wykonaniu chóru epicko zamyka ten niezwykły album.

Do tej pory można było zarzucać Ghost, że nie grają na tyle ciężko, aby zaliczyć ich do gatunku heavymetalowego. Słuchając płyt można się z tym zgodzić, jednak ten, kto choć raz był na ich koncercie wie, że na żywo brzmią zdecydowanie ciężej. I „Meliora” w końcu uchwyciła te metalowe wibracje. Co zabawne i paradoksalne, udało się to przy współpracy z producentem muzycznym Klasem Åhlundem, który nagrywał m.in. z Kylie Minogue, Keshą, Madonną, Katy Perry czy Britney Spears… trzeba mieć odwagę na takie posunięcie, ale wyszło lepiej niż można się było tego spodziewać.

Nowy album zachwyca swoim drobiazgowym dopracowaniem i wielowarstwowością. Ile się tutaj dzieje! Jak pomysłowo połączono te wszystkie instrumenty, riffy, dźwięki, wokal, tworząc wyjątkowy klimat, a przy tym nie tracąc swojej tożsamości. Zdaje się, że zmiana wokalisty pozytywnie posłużyła Ghost!

Muszę też wspomnieć o pięknej okładce „Meliory”, za którą odpowiada polski artysta – Zbigniew M. Bielak. Na winylowym wydaniu na pewno będzie można nacieszyć oko wszystkimi detalami. Należy też dodać, że chyba jeszcze bardziej niesamowite są ilustracje do poszczególnych utworów, które można obejrzeć również na facebooku.

Jeżeli miałabym wskazać minusy tej płyty to na pewno jej długość – trwa zaledwie 41,5 minuty. Można poczuć też lekki niedosyt, że Papa Emeritus III, czyli młodszy o trzy miesiące brat drugiego Papy, nie został bardziej wykorzystany. Wiemy już, że ma świetny głos, więc możliwości muzyczne Ghost jeszcze bardziej się rozszerzają. Ale to tylko takie drobne szczegóły, które zupełnie nie wpływają na to jak fantastyczną płytą jest „Meliora”, która skrywa wiele tajemnic i z każdym odsłuchaniem zyskuje na wartości.

Wbrew tytułowi singlowego From the Pinnacle to the Pit Ghost śmiało pnie się w górę. Na chwilę obecną „Meliorę” można określić, jako szczytowe osiągnięcie, ale czuję, że zespół ma jeszcze duży potencjał i szerokie pole do popisu, ponieważ grają chyba najbardziej oryginalną i nietypową muzykę w ostatnich latach i ciągle zyskują nowych fanów. I to nie przez swój image, okultystyczne czy wręcz satanistyczne teksty, ale dzięki niezwykłemu wyczuciu, pracowitości i talentowi. „Meliora” nie tylko jest lepszą, ale prawdopodobnie najlepszą płytą Ghost/roku/dekady*. Hail Ghost!

 *niepotrzebne skreślić, ale jeśli to zrobicie to Ghost będzie Was straszyć w nocy!

PS. Wypatrujcie nowego teledysku Ghost do From The Pinnacle to the Pit. Ma się pojawić już niebawem.

PS2. Warto, a nawet TRZEBA przesłuchać jeszcze bonus tracka. Zenith, bo o tym utworze mowa jest również rewelacyjny! Znowu bliżej temu kawałkowi do heavy metalu, ale też te wspaniałe klawisze dodają smaku. I ta przewspaniała okładka nawiązująca do plakatu filmu „Dziecko Rosemary” – kapitalne! Czemu Zenith nie pojawił się na płycie?! Oto jest pytanie…

Źródło zdjęcia: empik.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz