wtorek, 8 września 2015

Recenzja: Kryptonim U.N.C.L.E.

Przyznam się, że na „Kryptonim U.N.C.L.E.” szłam do kina w ciemno. Nie przeczytałam żadnej recenzji i nie obejrzałam żadnego zwiastuna. Zasugerowałam się tylko wysokimi ocenami na imdb i filmwebie, które w większości przypadków są celne i pokrywają się z moim gustem oraz własną opinią. I znowu mieli rację! Bo film okazał się wspaniałą rozrywką wartą każdej złotówki przeznaczonej na wypad do kina. Oceniam film w poniższej recenzji.



W „Kryptonim U.N.C.L.E.” przenosimy się do czasów zimnej wojny, kiedy stosunki polityczne między USA i ZSRR są bardzo napięte i trwa wyścig zbrojeń. Tymczasem międzynarodowa organizacja przestępcza planuje przechwycić technologię nuklearną. Jedyną szansą na powstrzymanie jej jest dotarcie do zaginionego niemieckiego profesora, który potrafi uzbroić bombę. Szansą na odnalezienie go jest jego córka. Aby zapobiec katastrofie agent CIA Napoleon Solo i agent KGB Illya Kuryakin z wielką niechęcią łączą siły, przy okazji zaciekle ze sobą rywalizując.

„Kryptonim U.N.C.L.E.” to kino szpiegowskiego, które stylizowane na lata 60. XX wieku zdecydowanie odświeżyło ten gatunek. Nie trzeba być Tomem Cruisem i latać na drzwiach samolotu (swoją drogą świetna scena!), aby zainteresować widza. Ani pić Martini wstrząśnięte-niemieszane i świdrować błękitnymi oczami. Ani nawet napinać muskuły czy pędzić we wściekłych pościgach samochodowych. Wystarczy sięgnąć po historię z serialu sprzed lat, zatrudnić świetnych aktorów, a przede wszystkim na luzie podejść do tematu czerpiąc pomysły na akcję z klasycznych filmów o Bondzie. Może i prawda, że kilka zwrotów akcji czy zdrad w tym filmie jest do przewidzenia, a kilka wydarzeń nie jest tak wybuchowych jakbyśmy tego oczekiwali we współczesnym kinie. Ale tak naprawdę urzeka w nim owa drobiazgowa stylizacja pod względem sposobu kręcenia filmu i cięć, mody, a nawet fantastycznie dobranej muzyki.

Jednak najbardziej bawi komediowy aspekt filmu! Humor słowny i sytuacyjny autentycznie rozśmiesza. Może nie jest to jakiś bardzo finezyjnie wyszukany humor z podwójnym czy potrójnym dnem, ale to właśnie on wprowadza tą lekką i wesołą atmosferę, z której tak zachłannie czerpiemy przyjemność w trakcie seansu. Wykorzystano tu też sprytnie staromodną grę planami, gdzie ważniejsze i istotniejsze wydarzenia dzieją się w tle. Ot, czasem z głośnika płynie włoska muzyka, a główny bohater myszkuje w piknikowym koszyczku, a w między czasie migają nam w oddali zmagania drugiego bohatera. I to działa kilkakrotnie, bo te momenty są naprawdę zabawne.

Osobiście największą frajdę sprawiły mi te iskrzące relacje między bohaterami. Niby Napoleon z Illyą szczerze się nienawidzą, ale jednak zawiązuje się między nimi nić przyjaźni w trakcie tego rosyjsko-amerykańskiego starcia sił. A chemia i napięcie seksualne między Ilyą i Gaby aż wylewają się z ekranu. Brawa należą się całej trójce aktorów. Henry Cavill zagrał z tą charakterystyczną gracją i opanowaniem pierwszych odtwórców Bondów, nie zakurzając sobie nawet garnituru. I był w tym bardzo przekonujący. Wydawać by się mogło, że Armie Hammer nie ma szans z przystojnym odtwórcą Supermana, ale jego kreacja impulsywnego, ale uczuciowego i z wykwintnym gustem Rosjanina, nie raz przyćmiła (wzrostem?) trochę jednowymiarową postać Napoleona. Po reakcjach żeńskiej części publiczności w kinie nie mam co do tego wątpliwości. A Alicia Vikander idealnie wpasowała się w rolę pewnej siebie i uroczo zadziornej pani mechanik. To oni sprawili, że „Kryptonim U.N.C.L.E.” zyskał tą przyjazną i sympatyczną atmosferę. A dzielnie uzupełnili całą historię znakomita Elizabeth Debicki oraz Hugh Grant, Jared Harris i Luca Calvani.

„Kryptonim U.N.C.L.E.” to niezła rozgrzewka przed nadchodzącym wielkimi krokami „Spectre”, a kto wie czy kilka osób nie zatęskni bardziej za pierwszym filmami o agencie 007. Film powstał na podstawie serialu z lat 60-tych, więc na pewno ma w zanadrzu jeszcze kilka pomysłów na kolejne odsłony przygód trójki bohaterów. A po seansie, aż się prosi o dalszy ciąg! Obyśmy nie musieli długo czekać.

Źródło zdjęć: filmweb.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz