niedziela, 13 kwietnia 2014

Recenzja: Luxtorpeda – A morał tej historii mógłby być taki...

Luxtorpeda – A morał tej historii mógłby być taki, mimo że cukrowe, to jednak buraki

Trzeci album Luxtorpedy „o  najdłuższej nazwie świata” ujrzał w końcu (bo miał opóźnienie) światło dzienne. Data premiery – 1 kwiecień – idzie w parze z przedługą nazwą płyty (w sumie płyt bo dostajemy jeszcze CD z wersjami instrumentalnymi), a także z pierwszym singlem Mambałaga, ale muzyka to już nie są żarty. To świetny, energetyczny hard rock (czy jak kto woli „szeroko pojęta muzyka rockowa”), który słusznie jest wychwalany przez krytyków, fanów i ma swoje potwierdzenie w wynikach sprzedaży (1 miejsce na OLiS).



Luxtorpeda od samego początku była czymś wyjątkowym na polskiej scenie muzycznej. Połączenie hip-hopu (Hans, czyli Przemysław Frencel) z mocnym, krzyczącym wokalem (Litza czyli Robert Friedrich) w oprawie bardzo dobrych riffów hardrockowych (a nawet metalowych) brzmiących mimo wszystko bardzo klasycznie ale też czasem punkowo to krótki opis zespołu, który podbił serca wielu fanów. Trzecia płyta panów z Luxtorpedy to dawka doskonale dopracowanych utworów, zarówno pod względem tekstowym jak i muzycznym. Oczywiście kiedy opisuje się czyjąś muzykę łatwo o porównania do innych świetnych zagranicznych zespołów. Tutaj również możemy mówić, że utwór Ostatni brzmi trochę jak System of a Down (te zmiany tempa i nie wiem czemu ale tekst przypomina mi Iron Maiden The Prisoner „I’m not a number, I am a  free man!”), Samotna trochę jak Deftones, a Hipokrytes trąci grungem. Ale to mocno naciągane teorie, ponieważ muzyka Luxtorpedy brzmi na tyle charakterystycznie, że takie wytykanie to lekka obraza polskiego zespołu.


Tytuł albumu „A morał tej historii mógłby być taki, mimo, że cukrowe, to jednak buraki” jest żartobliwy, ale sama w sobie płyta nie jest tak wesoła. Najpierw ostro (a nawet autoironicznie) krytykują postawy ludzkie w Hipokrytesie oraz Całym Cyrku i idą za tym ciężkie, szybkie melodie. Ale są też chwile oddechu, chociaż trudno nazwać je spokojniejszymi momentami: Pusta Studnia czy Smoła. Nie pomijają tematu miłości (J’eu Les Poids), poświęcenia (JUZUTNUKU) czy rodziny (Nieobecny Nieznajomy). Nawet pierwszy singiel Mambałaga (taki akurat radiowy kawałek) choć w gruncie rzeczy radosny to niekoniecznie taki jest. Wkręcające się i pokręcone riffy (i perkusja!) można usłyszeć choćby w Od może do może i Persona Non Grata (jak heavy metalowo). Album zamyka sarkastyczny Jestem zwycięzcą?

Nie ulega wątpliwości, że warto było trochę dłużej poczekać na nową płytę Luxtorpedy. Myślę, że gdyby śpiewali po angielsku to nie Chemia by wypływała na międzynarodowe koncertowe wody, a właśnie oni. Podbili by świat w mgnieniu oka. Ale z drugiej strony… ja się cieszę, że mamy w Polsce kolejny rockowy zespół, który nie dość, że robi dużo hałasu to jeszcze idą za tym świetne, mądre teksty. Polecam!  

Źródło zdjęć: empik.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz