czwartek, 20 października 2016

Relacja: Behemoth, Batushka i Bolzer w Krakowie! (07.10.2016, Hala Wisły)

Choć Behemoth nieustannie wzbudza skraje emocje i kontrowersje, to trzeba powiedzieć, że ich koncerty przyciągają imponujące tłumy słuchaczy (i nie tylko). Nie inaczej było 7 października w Hali Wisły w Krakowie, gdzie usłyszeliśmy ciężkie brzmienia najwyższej próby przy znakomitej oprawie scenicznej. W roli supportu zagrała równie efektowna Batushka oraz szwajcarski Bölzer. 

Nie trzeba mieć serca czarnego niczym smoła czy mianować się miłośnikiem black lub death metalu, aby docenić show, jakie funduje swoim fanom Behemoth. Profesjonalizm występu zasługuje na słowa uznania, ale trzeba też przyznać, że poprzedzający ich zespół Batushka również zachwycił swoją sceniczną „inscenizacją”. Występ przypominał bardziej mroczną liturgię niż typowy koncert, bo na scenie, a raczej ołtarzu, zobaczyliśmy świece, czaszki, mównicę, a w ruch poszło kadzidło i kropidło. W ośmioosobowym, zamaskowanym składzie Batushki (z czego trzech stanowi męski chór), najbardziej mobilną postacią, obok wokalisty prezentującemu stonowane gesty, był perkusista i wbrew pozorom człowiek wcale się nie nudził oglądając to upiorne show. Ale najważniejsze, że muzyka zespołu łącząca black/doom metal z… muzyką cerkiewną fascynowała. Zróżnicowane utwory przy doskonałym nagłośnieniu zrobiły duże wrażenie na publiczności, która chętnie nagrodziła Batushkę brawami. Warto przyjrzeć się temu zespołowi, bo na pewno jeszcze namiesza na scenie black metalowej.

Następnym w kolejności był duet Bölzer, grający black/death metal. O ile rozmiar sceny służył zespołowi Batushka, o tyle dla Okoi Thierry’ego Jonesa i Fabiana Wyrscha okazała się ona za duża. Może w jakimś undergroundowym klubie odbiór Szwajcarów byłby bardziej przystępny, ale w Hali Wisły po prostu nużyli, mimo, że perkusista za garami dwoił się i troił. Ich muzyka, choć bardziej dynamiczna od poprzedników, nie wzbudziła entuzjazmu wśród publiczności, a sprawę pogarszało słabsze nagłośnienie tworzące ścianę dźwięku trudnego do słuchania. A stroboskopowe oświetlenie podczas występu to nie wszystko, na czym ma polegać dobry koncert. Jednak nie umniejsza to faktu, że Bölzer narobił dużego hałasu i porządnie rozgrzał część fanów ciężkich brzmień, którzy mieli okazję poszaleć pod sceną w pogo. 

I w końcu przyszedł czas na najmroczniejszą gwiazdę wieczoru, na którą wszyscy czekali z jeszcze większą niecierpliwością po poprzednim, ascetycznym występie zespołu Bölzer. Scena znowu wypełniła się różnymi (często płonącymi) rekwizytami i sprzętami do efektów specjalnych, które później pięknie współgrały z muzyką (szczególnie pionowy dym robił wrażenie). W wywiadach panowie z Behemotha zapowiadali, że podczas tegorocznej trasy „Rzeczpospolita Niewierna” zagrają w całości ich ostatni, znakomicie przyjęty przez fanów i recenzentów, album „The Satanist”. I rzeczywiście koncert rozpoczął się od „Blow Your Trumpets Gabriel”, potem usłyszeliśmy „Furor Divinus” i „Messe Noire”, gdzie fani już pogowali pod sceną, głośno skandując też nazwę zespołu. Trochę więcej emocji wzbudziły kawałki „Ora Pro Nobis Lucifer”, „Amen”, „The Satanist” i „Ben Sahar”, które w większości znamy z teledysków. Adam „Nergal” Darski z łatwością zachęcał ludzi do okrzyków, a nawet do wspólnego growlu. Po „In the Absence ov Light” na publiczność posypało się czarne konfetti, zapowiadające ostatni numer z „The Satanist”. Utwór „O Father O Satan O Sun” wypadł niezwykle klimatycznie, mrocznie i potężnie. 

Oczywiście to nie był koniec tego złowrogiego rytuału. W kolejnym, ciężkim „Ov Fire And The Void” genialnie zsynchronizowane efekty pirotechniczne dały fanom poczuć namiastkę piekła lub innych ciemnych odmętów tego świata. Usłyszeliśmy jeszcze „Conquer All” i “Slaves Shall Serve” z płyty “Demigod” oraz „At the Left Hand ov God” z „The Apostasy”. Występ Behemotha zakończył dynamiczny, ognisty „Chant for Ezkaton 2000 e.v.”. Gdyby nie ten mały zgrzyt z Bölzer, można by mówić o doskonałych koncertach zarówno pod względem nagłośnienia, setlist zespołów, jak i wyjątkowo wciągających, upiornych i efektownych show. Profesjonalnie zainscenizowane występy Batushki i Behemotha zrobiły duże wrażenie. Nie ma mowy o niedosycie – głośne reakcje publiczności mówiły same za siebie. Rzeczpospolita jest zaiste (nie)wierna. 

Relacja została pierwotnie opublikowana 7 października 2016 roku na portalu CityFun24.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz