sobota, 13 lutego 2016

Recenzja: Rhapsody of Fire – Into The Legend

BreakingCD #35

Dawno nie pisałam recenzji płyty, a w połowie stycznia światło dzienne ujrzało kilka ciekawych tytułów. W ucho wpadł mi najnowszy album Rhapsody of Fire – trudno, żeby nie, skoro to właśnie ten zespół oraz Luca Turilli zaszczepili we mnie miłość do powermetalu. Gdyby nie oni, kto wie czy kiedykolwiek pokochałabym Blind Guardian czy polubiła Masterplan, Sonatę Arctikę czy Alestorm. A „Into The Legend” to kawał niesamowitej muzyki, która poraża swoją epicką potęgą. Here we go!




Rhapsody of Fire – „Into The Legend” (2016)

Rhapsody of Fire od lat zachwycają swoimi niebywale rozbudowanymi utworami łączącymi power metalową werwę z orkiestrą nadającą im epickości. Nie inaczej jest na najnowszym albumie „Into The Legend”. Włoscy wirtuozi symfonicznego metalu zabierają nas w kolejną niezwykłą podróż do świata fantasy.

Album otwiera instrumentalny i podniosły „In Principio”, który wprowadza nas w klimat płyty. Już od „Distant Sky” nie ma wątpliwości, że słuchamy Rhapsody of Fire. Nie da się pomylić z nikim innym tej pozytywna energii, chórów, zawrotnego tempa, bardzo melodyjnych solówek gitarowych i jak zwykle wspaniałego na wokalu Fabio Lione. Energetyczny i wpadający w ucho singiel „Into The Legend” to znowu popis wokalisty, który swoim porywającym głosem wzmaga siłę przekazu. Nie ma wątpliwości, że ten numer będzie się znakomicie sprawdzać podczas koncertów, dzięki chóralnemu refrenowi i melodyjnym gitarom.



Rozpędzone Rhapsody of Fire uspokaja epicki i mroczniejszy „Winter’s Rain”. Utwór jest potężny, niebywale klimatyczny ze świdrującym riffem. Idealne połączenie orkiestry z cięższym brzmieniem to uczta dla ucha. I jeszcze ta przeszywająca solówka – czysta magia. Zdecydowanie to mój ulubiony numer na płycie. Z kolei „A Voice in the Cold Wind” dla odmiany sięga po folkowe melodie nadając kawałkowi lekkości, co rusz zmieniając rytm. W „Valley of Shadows” znowu przyspieszamy, powracając do orkiestry i podniosłych chórów śpiewających po włosku. To bardzo rozbudowana, wielowarstwowa kompozycja wspomagana dodatkowo jeszcze kobiecym sopranem. Rozmach utworu robi duże wrażenie.


Aby pozbierać się po nawałnicy dźwięków z „Valley of Shadows”, Fabio Lione czaruje swoim dźwięcznym głosem w poruszającej balladzie „Shining Star”. Piękny utwór wywołujący gęsią skórkę, dzięki znakomitej orkiestrze w tle.  Kolejny „Realms of Light” brzmi nieco maidenowo, a chóry nadają mu pompatycznego charakteru. Miłośnikom galopad i powermetalowych klimatów przypadnie do gustu „Rage of Darkness”, gdzie dodatkowo Roby De Micheli popisuje się brawurową solówką. Album kończy ponad 16-minutowy „The Kiss of Life”. Jak można się spodziewać to wielka, monumentalna kompozycja, gdzie Fabio Lione zachwyca różnorodnym wokalem, a chóry znowu potęgują patetyczny nastrój. Iście filmowe zakończenie płyty.


„Into the Legend” to bardzo dobry, zróżnicowany i wręcz majestatyczny album. Fascynuje rozmach płyty oraz finezja, z jaką tworzą Włosi (no nie wszyscy z nich to Włosi) z Rhapsody of Fire. Jakbyśmy się przenieśli do zupełnie nowego i nieograniczonego wyobraźnią wymiaru. Tak, „Into the Legend” to pasjonująca przygoda, którą będziemy chcieli przeżywać/przesłuchiwać jeszcze wielokrotnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz