piątek, 28 listopada 2014

Recenzja: Power of Trinity – Legorock

BreakingCD #16

Długo podchodziłam do napisania recenzji tej płyty. W głównej mierze dlatego, że nie miałam za bardzo czasu ale też nie do końca wiedziałam co o niej napisać. Może dlatego, że właściwie piszę tylko o płytach, które mi się podobają (lub próbuję się w muzyce, której nie słucham) i chcę je polecić, a jeszcze nie miałam okazji wypowiedzieć się na temat nowej płyty zespołu, który lubię i szanuję. A takim jest Power of Trinity. Ale dopiero po ponad dwóch miesiącach od premiery album mi się przegryzł, nabrałam perspektywy i się do niego przekonałam.



„Legorock” jest raczej wtórnym efektem poprzedniej płyty „Loccomotiv”. Zespół postawił na sprawdzone melodie i dźwięki nie sięgając już prawie w ogóle do korzeni, czyli rockowego reggae z „11”. Znajomo brzmią Inferno czy Faza REM. Wolniej grają w Suma Ran i Poniedziałek. Można też ulec wrażeniu, że niektóre piosenki podchodzą nieco pod twórczość zespołu IRA – choćby Wszystko co Lubię. Nie trudno zauważyć, że kompozycje na „Legorock” są utrzymane w smutniejszym, pesymistycznym klimacie niż poprzednie płyty. Ma to coś wspólnego z osobistymi przeżyciami wokalisty, o których w wywiadach mówi niechętnie. Oberwało się też nieco kościołowi w cięższym, gwizdanym i z elementami elektroniki numerze Oko

W „Legorock” nie wskażemy utworu na miarę hitowego singla Chodź ze mną. Najbliższy tego miana jest na pewno Gorzki Ja, który wyróżnia się wyrazistym riffem i dobrym tekstem.


Też  nie jest tak, że Power of Trinity nie postanowili spróbować się w nowych dźwiękach. I trzeba przyznać, że śpiewane po angielsku Heart Matter z pogranicza soul i R&B wyszło naprawdę nadzwyczajnie. Zwraca uwagę wokal Kuby Koźby i klimat utworu, który wyróżnia się na tle całej twórczości zespołu. Już mniej udanie brzmi przerobiony z reggae na rytmy disco Dalej znany z EPki „Power of Trinity”. Na płycie mamy jeszcze dwa utwory po angielsku, czyli króciutkie, wpadające w ucho ale dynamiczniejsze Silly i Show Me How You Rock.

„Legorock” jest najsłabszą płytą w dorobku Power of Trinity. Natomiast nie oznacza to, że wysłuchanie jej będzie stratą czasu. Jest dobra, tylko na tle poprzednich wypada blado, gdzie powielane są pomysły. Pewne jest to, że zespół ma swój styl, grają prostą ale dobrze skomponowaną muzykę, wpadającą w ucho i przyjemną w odbiorze. Nie poszli w komercję, pozostali sobą i to jest najważniejsze.

Źródło zdjęcia: empik.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz