poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Recenzja: The Walking Dead #170 (Żywe Trupy)

Po przejściowym rozdziale sprzed miesiąca „The Walking Dead” powoli zaczyna się rozkręcać. Emocje wzrosły, gdy nasi bohaterowie na dobre opuścili kontrolowane przez nich bezpieczne tereny, aby dotrzeć do nowej społeczności, a na światło dzienne wyszły głęboko skrywane tajemnice. Ale najbardziej cieszy to, że powrócił klimat grozy, którego już od dawna nie zaznaliśmy w tym komiksie.



Po serii sugestywnych okładek, które miały na celu wywołać falę domysłów wśród czytelników, twórcy postanowili nam darować tego typu atrakcje i po prostu pokazali ekipę z Alexandrii w drodze do Ohio. Gdyby zabrakło ataku szwendaczy na naszych bohaterów można by było mieć wątpliwość, czy to wciąż ten sam komiks rozgrywający się podczas apokalipsy zombie, ponieważ w ostatnich rozdziałach w ogóle się nie pojawiały. Może nie przyniósł on żadnych dramatycznych rozstrzygnięć, ale za to przez chwilę mogliśmy poczuć tę charakterystyczną atmosferę grozy i niepokoju, jaki towarzyszył postaciom wiele tomów temu, kiedy ich życie polegało na ciągłej walce o przetrwanie i poszukiwaniu bezpiecznego schronienia. Przypomniały się stare (dobre?) czasy, co nawet Michonne zauważyła. Brakowało tego klimatu w komiksie.

Nasi bohaterowie żyją w świecie, w którym szwendacze opanowały świat i można je spotkać na każdym kroku, dlatego widok wymarłego Pittsburgha zrobił tak piorunujące wrażenie i niesamowicie niepokoi. Trzeba od razu pochwalić rysowników, że postarali się, aby jak najlepiej oddać przytłaczającą pustkę tej metropolii. Aż słychać wszechogarniającą ciszę, która powoduje ciarki na plecach.

Poza atakiem kąsaczy podczas tej mozolnej wędrówki wyszły na jaw dwie interesujące informacje. Po pierwsze Eugene przyłapał na całowaniu się (jakżeby inaczej) Magnę i Yumiko. Listy czytelników komiksu (niektóre dość wzruszające) skutecznie przekonały Kirkmana, że jest zapotrzebowanie na homoseksualne pary, więc nie dziwi, że po Jesusie i Aaronie (potwierdzono ich związek w porzednim rozdziale) pojawiły się lesbijki. Było to kwestią czasu, co nie każdemu musi się podobać, ale jak przekonują twórcy – wprowadza to pewną różnorodność do historii. Drugą rewelacją rozdziału było wyznanie Siddiqa, który przyznał się Eugene’owi, że Rosita go kochała, co sugeruje nam, że to on był ojcem dziecka tej brutalnie zamordowanej bohaterki. Trzeba przyznać, że takiego obrotu sprawy się nie spodziewaliśmy, dzięki czemu zyskaliśmy naprawdę świetny cliffhanger. Twórcy nie oszczędzają Portera, którego ciągle dotykają tragedie, a teraz ta druzgocąca informacja może spowodować nieprzewidziane konsekwencje lub nerwowe posunięcia z jego strony. Ale na pełną reakcję musimy poczekać do początku września.

Tymczasem w Alexandrii nic wielkiego się nie wydarzyło. Dwight dalej knuje za plecami Ricka, który poprosił Jesusa, aby go śledził. Z kolei Grimes dalej musi radzić sobie z ogólną atmosferą żałoby. Nie obyło się bez łez, gdy pocieszał Mikey’ego, którego matka zginęła podczas ataku hordy szwendaczy. Jasne, że śmierć postaci wywołuje smutek i płacz, ale co rozdział oglądamy takie sceny, co zaczyna być trochę już uciążliwe. Nawet Negan rozkleił się przy grobie Lucille. Jak tak dalej pójdzie to łzy i rozpacz spowszednieją i nie będą wywoływać pożądanych emocji.

Warto jeszcze odnotować, że Maggie otrzymała zapasy od Williama, nowego króla Królestwa. Na pewno przyda jej się pomocna dłoń i trochę nadziei, że odbudują Hilltop i wszystko wróci do normy. Pytanie tylko czym jest ta norma i czy jest to możliwe? W każdym razie ewidentnie jej myśli kierują się w stronę błąkającego się na wolności Negana, który nawet w towarzystwie zombiaków nie przestaje rzucać zabawnymi tekstami i nie traci dobrego samopoczucia. Ta postać nigdy się nie znudzi!

Rozdział 170. mógł się podobać ze względu na dobry cliffhanger, a także odkrywanie nowych terenów w drodze do Ohio. Kilka niezłych momentów też mogło zapaść w pamięć, jak choćby atak szwendaczy. Ale najwyżej ocenię w tym zeszycie klimat niepewności, oczekiwania i napięcia, za którym mogliśmy się stęsknić. Trochę klasycznego horroru nie zaszkodzi „The Walking Dead”. Czekamy na więcej we wrześniu!

Źródło zdjęcia: https://imagecomics.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz