sobota, 29 października 2016

Relacja: Korpiklaani i Skalmold w Katowicach! (27.10.2016, Mega Club)

27 października fani skandynawskiego folk metalu mieli ogromne powody do radości. Do Katowic przyjechali Finowie z Leśnego Klanu, czyli Korpiklaani oraz Islandczycy ze Skálmöld promując swój najnowszy krążek „Vögguvísur Yggdrasils”. Ale co najważniejsze – MegaClub stanął na wysokości zadania z poziomem nagłośnienia, co jest kluczowe przy tego rodzaju muzyce, aby zapewnić znakomitą atmosferę koncertów.



Drobne problemy z dojazdem do Katowic pozbawiły mnie wysłuchania pierwszych utworów zespołu Skálmöld. A „Vanaheimur” z nowego albumu musiałam przeboleć w korytarzu czekając niecierpliwie w długiej kolejce do szatni… ale nawet tam słuchanie tego dość mrocznego i rozbudowanego jak na Islandczyków numeru robiło piorunujące wrażenie. Wszystko dzięki perfekcyjnemu nagłośnieniu, jakiego jeszcze w MegaClubie nie miałam okazji usłyszeć. A warto wspomnieć, że na scenie mieliśmy przecież trzy gitary, bas, perkusję i keyboard! To sama przyjemność bawić się do tak dobrze nagłośnionych piosenek, jak melodyjne „Gleipnir” czy „Kvaðning”. I rzeczywiście fani szaleli, a muzycy ze Skálmöld chłonęli tą fantastyczną atmosferę koncertu, również dając z siebie wszystko. Nie zabrakło także momentalnie wpadających w ucho kawałków takich jak „Niðavellir” (też z nowej płyty), „Að Vetri” i „Að hausti”. Jeżeli ktoś jeszcze nie miał okazji poznać Islandczyków grających viking metal to była najlepsza możliwość, aby z miejsca zakochać się w ich twórczości. Trudo sobie wyobrazić lepszą rozgrzewkę przed rozrywkowymi Finami.


Zdaje się, że Korpiklaani postawili sobie za punkt honoru, aby nikogo z Mega Clubu nie wypuścić suchym, ani trzeźwym. Przyszykowali na ten wieczór aż 23 wyskokowe numery, gdzie nie było miejsca na odpoczynek dla fanów. A katowicka publiczność przeszła samą siebie! Tańce-hulańce rozpoczęły się od uwielbianego „Viinamäen mies”, czyli słynnego “A Man with a Plan” tylko, że po fińsku. Zresztą niemal wszystkie kawałki śpiewali w swoim ojczystym języku, a polska publika… im wtórowała! Zabawa przy energetycznej muzyce Korpiklaani pochłonęła wszystkich w MegaClubie. Ścianki, pogo, klaskanie do rytmu – nieziemska atmosfera!


Korpiklaani również dobrze się bawili, doceniając polską publiczność. Przez cały koncert uśmiech nie schodził z twarzy wokalisty, Jonne Järvelä. Oczywiście furorę robił Tuomas Rounakari na skrzypcach, który co jakiś czas prezentował swój charakterystyczny „układ taneczny”, ale również nie pozostawał w tyle Sami Perttula na akordeonie. Całą energię, którą zespół wkładał w występ, fani oddawali z podwójną mocą.

Z ostatniej płyty „Noita” poza „Viinamäen mies” usłyszeliśmy jeszcze „Pilli on pajusta tehty”, „Lempo”, „Minä näin vedessä neidon”, „Ämmänhauta” i “Sahti”. Nie zabrakło też „Wooden Pints” czy „Rauta”. Ale fani najbardziej czekali na to, co pojawiło się na sam koniec, czyli „Vodka” (jakżeby inaczej) oraz „Beer Beer”, gdzie wszyscy głośno wykrzykiwali nazwy ulubionych trunków.

To był szalony koncert Korpiklaani. Niesamowicie żywiołowy, który napędzała ta niezwykle chwytliwa i radosna pod pewnymi względami muzyka. Co prawda poziom nagłośnienia nie poszedł w ślady Skálmöld, ale i tak było bardzo dobrze, bo dźwięki poszczególnych instrumentów rzadko umykały uwadze. Najważniejsze, że ten pełen energii folk metal porwał cały klub do genialnej, wspólnej zabawy, z której wszyscy wyszli mokrzy i uradowani. Zdecydowanie był to jeden z najlepszych tegorocznych koncertów, który na długo pozostanie w pamięci oddanych fanów obu zespołów. Kippis!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz